rok później
Coś się kończy, a coś zaczyna. Nadal nie jestem w stanie pojąć, jak mogłem być zazdrosny o coś, czego tak naprawdę nie chciałem i nadal nie chcę. A może chcę? Wadera z płetwami była całkiem inna, była moją odskocznią od rzeczywistego świata i była rybą. No dobra, niedosłownie. Stała się częścią mojego życia w tak krótkim czasie, że nawet nie zdążyłem na to zareagować, a teraz nie ma już nic.
***
Spod ziemi wydobywały się pierwsze źdźbła trawy, ptaki śpiewały coraz częściej i również zwierzyna, której do tej pory brakowało — powróciła na aktualne "tereny" watahy. Nadal wędrowaliśmy, a ja szedłem sam, na szarym końcu. Bywały dni, kiedy rozum powracał i zastanawiałem się, gdzie jest Coral. Brakowało mi jej lawendowych oczu oraz różowego noska. Tęsknota jednak mijała tak szybko, jak się pojawiała.
— Coral.
Uniosła nerwowo głowę, gdy usłyszała mój głos. Zaczęła błądzić spojrzeniem po drzewach, aż w końcu jej wzrok spoczął na mnie. Był zimny, przenikający i nader ostry, nie pasował do niej, po chwili jednak przemienił się w żal oraz gorycz. Było gorzej, niż mógłbym się spodziewać.
— Harbingerze, co cię tu sprowadza?
Dobre pytanie. Wyrzuty sumienia, a może tęsknota za ciepłem drugiego wilka?
— Nie wiem.
— Jesteś okropnym kłamcą. Odejdź.
— Nie, nie mogę.
— Coral.
Uniosła nerwowo głowę, gdy usłyszała mój głos. Zaczęła błądzić spojrzeniem po drzewach, aż w końcu jej wzrok spoczął na mnie. Był zimny, przenikający i nader ostry, nie pasował do niej, po chwili jednak przemienił się w żal oraz gorycz. Było gorzej, niż mógłbym się spodziewać.
— Harbingerze, co cię tu sprowadza?
Dobre pytanie. Wyrzuty sumienia, a może tęsknota za ciepłem drugiego wilka?
— Nie wiem.
— Jesteś okropnym kłamcą. Odejdź.
— Nie, nie mogę.
Coral? Przepraszam, że krótkie i inne niż zazwyczaj, ale minęło sporo czasu. Zrób, co należy.