Gdy zostałem bibliotekarzem, zostałem także opiekunem skrzynki zawierającej stertę ksiąg, która niewielką liczbę okazów nadrabiała grubością. Z braku lepszego zajęcia (i obecności prośby Alfy) zacząłem cierpliwie jej pilnować. Po kilku godzinach nie byłem już pewny, czy chcę zostać przy tej profesji.
Po chwilowym namyśle otworzyłem skrzynię i wyciągnąłem pierwszą lepszą książkę z brzegu, zdmuchnąłem prawdopodobnie tysiącletnią warstwę kurzu i przyjrzałem się tytułowi.
Hm. „Kroniki Watahy Smoczego Ostrza”. No to trafiłem. Ragnarök, sądzisz, że to dobry wybór?
Wyrwałeś mnie z drzemki - usłyszałem jego znudzony, urażony głos. - Jak chcesz. Jeśli nie chce ci się przekopywać połowy skrzyni, bierz. Może znajdziesz tam jakieś smaczki.
Zdefiniuj słowo „smaczki”.
Starzejesz się. Wymyśl lepszą ripostę.
Nie starzeję się.
No to masz sklerozę w zaawansowanym stopniu.
Zignorowałem go i otworzyłem kronikę. Wyglądała na starą. Bardzo starą. Papier w niektórych miejscach był nadgryziony przez bliżej nieokreślone stworzonka. Z trudem odczytałem pochyłe, fantazyjnie napisane pismo. Data wskazywała na jakieś czterdzieści lat wstecz i dotyczyła założenia watahy. Podpisu nie rozszyfrowałem do końca. Wyszło mi coś w stylu „Paravja”. Zrezygnowałem z prób odczytania i przewróciłem stronę.
Następne tak na oko pół godziny zajęło mi przeglądanie kroniki i wyszczerzanie się na widok co śmieszniejszym wydarzeń.
Ragnarök, spójrz. Kilka stron temu było napisane, że Wilków Zodiaku było na całym świecie jakieś siedem. Właśnie widzę dziewiątego, który nim jest. Hm, sam nie wiem.
Pewnie któryś się podszywa. Nie wiem, mnie nie pytaj. Chcę się tylko zdrzemnąć.
Drzemałeś już wcześniej.
Chcę dokończyć drzemkę, dobrze?
Dobrze.
Wyczuwam tu czystą nienawiść.
Nie pomyliłeś się, Rogusiu.
Roguś? Co to za pseudonim?
Twój.
Chyba przesadzasz, Azi. Rogacz brzmiałoby lepiej, prawda?
Po pierwsze - nie mów do mnie Azi. Po drugie - właśnie widziałem tu jednego Rogacza.
Gość naprawdę miał tak na imię?
W tej jednej kwestii się nie mylisz.
Ragnarök ryknął potężnie. Nie żartujesz? To nieżle musiał mieć. „Hej, jestem Rogacz. Jeleń Rogacz”.
Mimo woli parsknąłem cicho śmiechem. Coś nienaturalnie zaszeleściło. Odwróciłem błyskawicznie głowę. Ujrzałem basiora, stojącego w kącie groty i wpatrującego w mnie z zmieszaniem.
- Po co przychodzisz? I co usłyszałeś? - zadałem spokojne pytanie. Atmosfera zrobiła się gęsta.
To drugie pytanie brzmi podejrzanie. Na jego miejscu zacząłbym się zastanawiać, czy coś knujesz.
Możesz raz łaskawie być cicho?
Nie.
- Dobra. Nie musisz odpowiadać na drugie pytanie. Pozostaje jeszcze jedna kwestia. W jakiej sprawie przyszedłeś, mój drogi? - stwierdziłem wolno, akcentując ostatnie dwa słowa.
Panie Nieznajomy Basiorze?
Nudzę się, stąd takie efekty XD Trochę (bardzo) krótkie, ale za to obiecuję szybkie odpisy, iks de
PS. Nie biorę odpowiedzialności za raka mózgu po przeczytaniu powyższego ok
PS. Nie biorę odpowiedzialności za raka mózgu po przeczytaniu powyższego ok