Instyktownie spiąłem się w sobie. Skąd ona wiedziała? To pytanie uporczywie kołatało mi po umyśle. Skąd wiedziała? Skąd?..
Wadera imieniem Cathien wydawała nie być się przejęta. Obnażyła w uśmiechu nienaturalnie długie, śnieżnobiałe kły. Spojrzenie jaskrawoczerwonych oczu przeszywało mnie na wylot. Coś tu nie pasowało.
Fioletowe oczy, szepnął cichy głos w moim umyśle.
Ona miała fioletowe oczy, nie czerwone.
Zrozumiałem wszystko.
- Eris. Natychmiast ją zostaw. Wiem, że lubisz takie gierki, ale litości. Co ona ci zrobiła?
- Była idealnym narzędziem - stwierdziła nonszalancko, przyglądając się swojemu nowemu ciału. - Bez niej nie rozmawialibyśmy teraz.
- Powiedziałem wypuść ją.
- Och, Azeroth.. - machnęła łapami z uśmieszkiem. - Wiesz, że nic mi nie zrobisz. Boisz się o życie tej wadery, nieprawdaż? To twoja słabość. Wolałam Ragnaröka. Przynajmniej umiał się zabawić.
Ragnarök.
O co chodzi? - warknął niezadowolony.
Ktoś prosi cię tutaj.
- Zgodnie z twoją prośbą - odpowiedziałem z lekkim uśmiechem. Zwolniłem blokady umysłu i poczułem napór z innej strony. Nie opierałem się, pozwalając się stłamsić. Ogarnęła mnie pulsująca, głęboka czerń, niezawierająca żadnych zmysłów.
**Ragnarök**
Zachwiał się chwilę, ogarnięty zawrotami głowy, po czym stanął twardo na nogi. W głowie mu pulsowało. Poczuł się oszołomiony doznaniami napływającymi zewsząd, jakże odmiennymi od jego poprzedniego stanu. Po kilku sekundach nabrał oddechu i spojrzał w oczy wadery. Nienaturalnie krwistoczerwone. Opętanie.
- Kim jesteś? - spytał niegłośno. Wadera zaśmiała się cicho, jednak ten śmiech miał w sobie coś upiornego.
- Czyli Azeroth raz w życiu mnie posłuchał - wyszczerzyła się w złośliwym uśmiechu. - Zapomniałeś już o starej znajomej?
Stara znajoma. Chyba kojarzę.
- Eris?
- A któż inny?
- Nie wiem. Jakiś przygodny demon, który postanowił opętać jakąś biedną waderkę, bo mu tak było wygodnie?
- Widzę, że dalej myślisz logicznie. - Wpiła łapczywy wzrok w jego oczy. Wrażenie po chwili minęło, a ona wpatrzyła się w niego ze zmartwieniem. Poczuł dyskomfort. Eris widocznie miała sprawę do załatwienia. Wolał ją jako sukkuba niż sukkuba troszczącego się o innych. - Musimy porozmawiać. To jest naprawdę ważna sprawa. Jednak - urwała na chwilę - zanim ci powiem, musisz spełnić pewien warunek.
- O co chodzi? - uniósł brew.
- Dopilnuj, by Azeroth się o tym nie dowiedział.
**Azeroth**
Coś wyrwało mnie nagle z poprzedniego stanu. Rozejrzałem się nieco oszołomiony, nie wiedząc, co się stało. Wadera dalej wpatrywała się we mnie cicho. Stęknąłem, masując dziwnie bolący tył głowy.
- Rozmawiałaś z Ragnarökiem? Co ci powiedział?
Nic ponad to, co powiedziałeś.
Nie przeginaj. Pytałem Eris, nie ciebie. Bądź łaskaw w końcu kiedyś być cicho.
Jasne, że nie będę.
Wielkie dzięki. Bardzo mi pomogłeś.
- Niewiele. - Eris przybrała lekko zawiedzioną minę. - Ale to mi wystarczy. Zostawię ją.
- Miło mi. Kiedy w końcu raczysz to zrobić?
- Teraz. - Eris, a właściwie Cathien, zachwiała się. Tęczówki zmieniły kolor z powrotem na fioletowe. Cathien spojrzała w mnie krótkim, przestraszonym spojrzeniem lawendowych oczu, a potem straciła przytomność.
Aha. No, fajnie. Uwielbiam księżniczki do ratowania. Wprost kocham. Mniej więcej tak samo jak bazyliszki, które chcą odgryźć ci głowę. Stęknąłem ponownie i zarzuciłem waderę na grzbiet z gracją worka kartofli.
<Cathien? Wybacz, że krótkie i dziwne >.< Co tera?>