- Harbingerze - westchnęłam, zbliżając się do niego - wiesz że teraz będzie trudniej? Czekałam na ciebie cały rok, a ty nawet nie zamieniłeś ze mną żadnego słowa. Jak myślisz, co ja mogę teraz czuć? Kiedy ktoś okazuje się być dla mnie bardzo bliski, odstawia mnie na półkę, niczym znudzoną zabawkę i zapomina o mnie na tak długi czas. Dopiero, gdy coś go gnębi, przyłazi tu, jak gdyby nigdy nic, otrzepuje mnie z kurzu i sądzi, że nic się nie stało - spojrzałam mu w oczy. Były pełne nadziei, lecz po chwili zgasły, i znów wyglądały tak... zwyczajnie.
- Może nie zdajesz sobie z tego sprawy, dlatego warto powiedzieć, że... narozrabiałeś, osiołku -uśmiechnęłam się lekko. Basior zarumienił się bardzo, lecz dalej stał w milczeniu.
- Nie będzie mi tak łatwo przebaczyć.
- Wybacz mi... - zebrał się na odwagę i wydusił te właśnie słowa.
W odpowiedzi ukłoniłam się z serdecznym uśmiechem i poszłam przed siebie.
Było mi przykro, że musiałam potraktować go w taki właśnie sposób. Nie chciałam tego, ale w głębi duszy czułam wstręt do Harbingera, za ten czas spędzony razem, który okazał się być jednym wielkim kłamstwem.
Ogarnęło mnie dziwne uczucie, w środku płakałam i czułam gorycz w gardle, a na zewnątrz wyglądałam na zadowoloną. Usta się śmiały, oczy były przepełnione radością, a na pyszczek wkradł się lekki rumieniec.
Harbi? Wiem, krótkie :/