– Kim jesteś?! – wykrzyknęła wadera.
Podparłem moją łapą jej podbródek, po czym mlasnąłem.
– Nie jest źle, nie trzęsiesz się jak galareta, i próbujesz się bronić. Jesteś jedną z odważniejszych – Ostatnie słowo zaakcentowałem.
Uśmiechnąłem się i zamiast postawić łapę delikatnie na ziemi, uderzyłem moją „towarzyszkę” tak, że pochyliła przede mną pysk do dołu.
Pławiłem się przez chwilę tryumfem. Z pyska wadery kapnęła kropla szkarłatniej krwi. Zaśmiałem się głośno.
– Już wymiękasz? Jak ci na imię? – powiedziałem tonem nakazującym.
– C... C-Cathien... – odpowiedziała, chyba płaczliwym głosem.
– Piękne imię, i piękna historia. – Rozsiałem falę strachu, a mięśnie Cathien napięły się.
– Masz wybór: albo będziesz moja, albo pokażę ci kilka rzeczy, które zmuszą cię do pierwszej opcji. To jak? – Uśmiechnąłem się, i zezwoliłem jej na mowę.
Cath?
Wybacz że słabe i krótkie, ale pisane w bezwenie :^
Wybacz że słabe i krótkie, ale pisane w bezwenie :^