- Hę? - zdziwiłem się i spuściłem wzrok w dół. Naprzeciw mnie stała pełna uroku beżowa wadera. Podniosła głowę i delikatnie zarumieniona wymamrotała:
- Wybacz, nie zauważyłam cię. - poprawiła kwiecisty wianek okalający jej głowę. Przyrzekam, nigdy, ale to nigdy nie widziałem bardziej uroczego stworzenia niż to, które właśnie stało przede mną.
- Jak ci na imię? - spytałem patrząc na nią ciekawskim wzrokiem i jednocześnie czułem, że muszę się dowiedzieć o niej jak najwięcej.
- Shada. - powiedziała już trochę pewniej, a jej wzrok był skierowany prosto na mnie. Zawiał delikatny, ciepły wiatr rozwiewając jej rude włosy na wszystkie strony świata.
- Ja jestem Yord. - uśmiechnąłem się lekko. Samica skinieniem głowy odgarnęła kosmyki, które opadły jej na pyszczek i odwzajemniła uśmiech. - Co robisz o tej porze w lesie sama? - przechyliłem głowę lekko w prawo nie tracąc swojego ciekawskiego wzroku.
- Em... Lubię wychodzić na wieczorne spacery. - odpowiedziała szybko.
- Bardzo podobnie jak ja. - uśmiechnąłem się. - To... przejdziemy się razem? - powiedziałem wbijając w nią swój wzrok. Czułem się w jej towarzystwie bardzo dziwnie, a zdecydowanie inaczej, niż przy wielu innych waderach. Otaczała ją jakaś tajemnicza aura, której trochę się bałem, ale jednocześnie nie pozwalała mi ona zostawić jej teraz samej. Intrygowała mnie swoją osobą niemiłosiernie, przez co nawet nie miałem ochoty na swoje zwyczajowe odzywki. Ona była jakaś taka... inna?
Shada?