- Dzień dobry. - rzekł ojciec. Nie otrzymał ode mnie żadnej reakcji, nawet "Cześć." Było to jak zwykle bogate śniadanie. Do wyboru, do koloru: dzik, jeleń, jeden z dwóch zająców na przekąskę. Po skończonym śniadaniu udałem się do swojego pokoju, gdzie założyłem słuchawki na uszy. Posiedziałem tak chwilę, ale potem nikomu nie mówiąc oczywiście, wyszedłem. Postanowiłem zebrać kilka trujących roślin, które naprawdę są bardzo rzadkie. Usłyszałem szelest - zapewne ktoś za mną wędrował, bądź mnie śledził. Tak z innej beczki - dostałem sztylet od mojego ojca, więc mogłem spokojnie się obronić. W mgnieniu oka przygniotłem śledzącego mnie wilka do kamiennej ściany.
- DISASTER! - wrzasnęła moja siostra wyraźnie oburzona. Zmarszczyłem mocno brwi wciąż trzymając sztylet blisko jej krtani. - Puść mnie, proszę... - jąknęła. Jak poprosiła, tak zrobiłem. Upadła ciężko na ziemię.
- Yh, nie widziałem że jesteś taka gruba. - powiedziałem.
- Przestań!
Nie słuchałem jej mimo to i poszedłem dalej. Szła za mną nadal. Mało jej było?! Tym razem musiałem coś zrobić. Chodziła za mną wszędzie, dosłownie wszędzie. To stało się nie do wytrzymania. Moja psychika nie wytrzymywała...
Rzuciłem się na nią, po czym ta upadła na plecy.
- Czego chcesz ode mnie?! - wrzasnąłem poważnie. Ta spojrzała na mnie błagającym wzrokiem.
- Co się z tobą stało, Disaster?
Po jej pytaniu... Szczerze? To było jedno z najtrudniejszych pytań.
- Coś. - fuknąłem w końcu. - Czemu za mną chodzisz? Wiesz jak do mnie denerwuje?! - warknąłem. Shada próbowała wstać, lecz wiedziała że jest za słaba by się ze mną siłować. Po moim pytaniu kiwnęła przecząco głową. - To teraz już wiesz. - powiedziałem ze złowieszczym spojrzeniem na odchodne... Biegła za mną jakby nie dostała nauczki. Szczęście że nie weszła do lasu. No i tak ją zgubiłem. Chyba...
Shada?