— Tak, jasne — uśmiechnęłam się leciutko i już chciałam iść, ale zatrzymałam się w pół kroku.— Idziemy w jakieś konkretne miejsce?
— Zobaczysz — uśmiechnął się tajemniczo — kieruj się na wschód.
Gdy szłam, czułam się trochę nieswojo, ponieważ cały czas na mnie patrzył. Jestem brudna, czy coś? W końcu postanowiłam zrównać się z nim. Nie chcę iść przodem.
— Hm? — spojrzał na mnie, zapewne zastanawając się, czy coś się stało. Uśmiechnęłam się lekko i cała zarumnieniona spuściłam wzrok na ziemię. Naprawdę czuję się nieswojo. Nikt nigdy tak mi się nie przypatrywał. Ale... Podobało mi się to? Można to tak nazwać.
Po dziesięciu minutach cichego spaceru krajobraz zaczął się nieco zmieniać. Zamiast intensywnie zielonej trawy skąpanej w świetle księżyca zobaczyłam śnieg. Było bardzo ciepło, on też był bardzo ciepły, ale mimo tego nie roztapiał się. Też lekko błyszczał, jakby malutkie światełka utknęły w jego drobinkach. Przystanęłam na chwilę, zachwycona tą magią w niby codziennym, zimowym widoku, ale było lato, więc skąd tu śnieg?
— Dziękuję, że mnie tu przyprowadziłeś — powiedziałam, dotykając łapą białego puchu. Ciepły. I taki piękny. Gdy Yord odszedł kawałek, szybko uformowałam kulkę ze śniegu i rzuciłam w niego.
Stanął gwałtownie i wyprostował się. Na ten widok nie dało się nie roześmiać, więc chyba oczywiste, że przestrzeń wypełnił mój śmiech.
Yord w końcu się poruszył i spojrzał na mnie.
— Ładnie się śmiejesz — rzekł.
— Dzięki — gdy zamknęłam oczy, żeby po chwili je otworzyć, również dostałam śniegiem od również śmiejącego się basiora.
— A więc to tak — zmarszczyłam żartobliwie brwi.— To wojna!
I owszem, już po chwili wywiązała się przeokropna walka na śnieżki.
Yord znalazł sobię bazę za dość sporą śniegową zaspą, a ja postanowiłam go zaatakować. Powoli, cicho sunąc po białym podłożu, stanęłam na szczycie zaspy i niewiele myśląc skoczyłam na Yorda, który wtym momencie odwrócił się w moją stronę z arsenałem śnieżek, które upuścił w momencie, gdy spadłam na niego, przygniatając go do ziemi tak, że leżałam na jego brzuchu.
Zaczerwieniłam się od nosa aż po oczy, tak, dokładnie od tego nosa, którym stykałam się z nosem Yorda.
Byłam całkiem sparaliżowana ze wstydu.
Yord? XD