- Au... Moje plecy! - zaskomlał z bólu. Roześmiałam się.
- No, najwidoczniej ktoś tam u góry chce, żebyśmy jeszcze trochę ze sobą pobyli! - szyderczo się zaśmiałam. Przecież nie wiedział, że ten wiatr spowodował nikt inny jak wilk, na którego teraz patrzył z bólem. - No, już - Odparłam - Zaniosę Cię do mojej jaskini, bo to, w czym spałeś, nawet koło schronu nie siedziało.
-Ty? Zaniesziesz? - spytał ironicznym tonem.
- Żarcik taki, trochę poleżysz na brzuchu, zregenerujesz się...
- Ile? - zapytał.
- Jakieś dwa dni maksimum.
- Dobra, poleżę - powiedział obojętnym tonem. Widocznie był zdenerwowany graniem na jego emocjach. Ale ja tylko zastawiłam mu drogę.
- Ho, ho kolego, nie oceniaj swoich możliwości pochopnie!
- Co? - zapytał, gapiąc się na mnie spode pyska.
- Nie możesz chodzić. Zaniosę Cię. - I tak, mimo protestów basiora zarzuciłam go na plecy. - Teraz wystarczy wiatr przestawić odrobinkę na północ... Bardziej w prawo... Ideolo!- wilk zeskoczył mi z pleców. Jak się można domyśleć, wiedział już o tym, że to ja „operuję” wiatrem.
- Dlaczego to zrobiłaś? - spytał.
- Nudziło mi się, a tylko ty się mnie nie boi...No, nie bałeś.
- Freya, jesteś dziwna.
- Ha, no tak, dziękuje, że mi to powiedziałeś, bo wcześniej wcale o tym nie wiedziałam. Nu nu, nic a nic! - rzuciłam sarkastycznie, udając płacz.
- Y....Fre-ya? - spytał całkiem zmieszany.
- Co? A no tak „Ameba umysłowa". Zapomniałeś mi to wypomnieć...
- Ty... tak na serio? - bąknął z głową zwieszoną w dół.
- Nie. - Basior zrobił minę typu wtf i odsunął się, po czym runął nie zauważając powalonego drzewa.
- Alpin, jesteś dziwny! - krzyknęłam, szczerząc zęby - Berek!
- Jesteś najbardziej infantylną osobą, jaką dane mi było poznać....
- No goń mnie! - I pobiegłam w stronę rzeki.To była chwila.Wpadłam, nie mogłam złapać tchu i myślałam, że zdążę wypłynąć na brzeg.Nie zdążyłam.Zamknęłam oczy i zemdlałam.
Alpin? Brak weny ._.