Uśmiechnęłam się lekko.
Lubię takie klimaty. Samotność pomaga mi odświeżyć umysł i skupić się na polowaniu, bo mój żołądek ścisnął głód. Nie miałam, o dziwo, ochoty na ubrudzenie się krwią, więc postanowiłam, że zabiję jakieś zwierzątko szybko i niezbyt brutalnie.
Zaraz i tak nawinął mi się króliczek, całkiem młody, nieroztropnie śpiący na widoku. Cichutko i powoli zaszłam go od tyłu, a biedak nie zdążył nawet otworzyć oczek, gdy zatopiłam kły w jego karku i wgryzłam się w żyły, w odpowiednim momencie odsuwając się. Poczekałam, aż maluch się wykrwawi, po czym zjadłam go ze smakiem, oblizując radośnie pysk. Postanowiłam iść dalej, a nuż spotkam coś większego, co będę mogła schować w spiżarni?
Gdy tak szłam ze wzrokiem wbitym w ziemię, wypatrując śladów jadalnych istot, wpadłam w coś miękkiego. Owa miękka rzecz okazała się być wilkiem o grafitowej sierści i niebieskim krysztale na czole. Był ode mnie wyższy i nawet całkiem przystojny.
Yord?