- Jasne, że idę. - powiedziałam. Trzy już nie takie małe kulki patrzyły na mnie swoimi błyszczącymi ślepkami. Podeszłam do Raidena.
- Dobrze sobie z nimi poradziłeś. - pochwaliłam go. Basior uśmiechnął się nerwowo.
- Dziękuję. - odparł po chwili namysłu.
- Idziemy? - jęknął zniecierpliwiony Hide.
- Tak. - powiedziałam i zaczęłam iść do przodu.
- A gdzie idziemy najpierw? - zapytała Rize. Jej fioletowe oczy błyszczały, a na jej pysku gościł szeroki uśmiech. Podobnie było u jej braci.
- Najpierw pójdziemy do Zatoki Błękitnych Mgieł. - powiedział Raiden. Szczeniaki już miały pobiec przed siebie, ale ich ojciec je zatrzymał.
- Co ja mówiłem? - popatrzył po kolei na szczeniaki.
- Że mamy się trzymać ciebie, bo nie będziesz nas później szukał cały dzień. - powiedziały chórem.
- Właśnie. - potwierdził Raiden. Uśmiechnęłam się lekko. Szczeniaki ustawiły się w szeregu i podreptały za basiorem do przodu. Ja szłam za nimi. Po chwili dotarliśmy do zatoki. Nagle rodzeństwo stanęło i zaczęło wpatrywać się przed siebie z otwartymi pyszczkami.
- Tutaj... jest... pięknie. - powiedziała Rize. Zefir rozejrzał się dookoła. Przełknął ślinę i zaczął biec w kierunku przepaści. Gdy spostrzegłam, co się dzieje, było już za późno. Zefir skoczył w przepaść. Serce zamarło mi w piersiach.
- Zefir! - wrzasnęłam drżącym głosem, i z szklistymi oczami pobiegłam do urwiska. Po chwili obok mnie stanął Raiden. Rize i Hide patrzyli na nas z daleka. Wiedzieli, że nie mogą się zbliżać do krawędzi urwiska. Z moich oczu strugami leciały łzy. Spojrzałam w dół. Szczeniak rozłożył skrzydła i po chwili zaczął szybować w dół. Później zamachał skrzydłami i wzbił się w górę. Płakałam. Tym razem się o niego nie bałam, nie byłam przerażona, ale dumna. Przytuliłam się do basiora siedzącego obok mnie. Zefir niezdarnie wylądował przed nami.
- Błagam, nie rób tak więcej, kochanie. - wykrztusiłam, przez łzy.
- Przepraszam... -pisnął szczeniak.
- Jestem z ciebie dumna. - powiedziałam, obejmując szczeniaka łapą.
- Ja też, Zefirze. - powiedział Raiden, po czym objął mnie i synka. Potem zaczęliśmy zwiedzać dalej naszą watahę. Zefir często wzbijał się w powietrze, by poćwiczyć latanie. Byłam ciekawa, jak się nauczył tego. Ja nie umiem latać, Raiden też nie. Niesamowite, musiał się sam nauczyć. Po powrocie do domu, szczeniaki szybko zasnęły zmęczone wycieczką, a ja z Raidenem mieliśmy w końcu trochę czasu dla siebie.
*Parę miesięcy później*
Nasze szczeniaki są już dorosłe. Tak. Dorosły, nim się obejrzeliśmy. Niestey, nadszedł dzień pożegnania z dziećmi. Każde idzie w inną stronę, ale i tak zawsze będziemy razem, mimo tego, ża każde z nas będzie w innym miejscu.
- Kocham was. - powiedział Zefir, po czym objął mnie i Raidena skrzydłami.
- My ciebie też. - powiedziałam cicho.
- Pamiętajcie, uważajcie na siebie. - popatrzył na szczeniaki Raiden. Teraz już nie są małymi szczeniętami, a dorosłymi wilkami, ale ja zawsze będę widziała w nich małe nieporadne kulki. Zefir został odkrywcą, Rize strategiem, a Hide opiekunem do szczeniąt.
Raiden? Czas pożegnać się z dziećmi. Dorosły za szybko, ale myślę, że nauczyliśmy ich wszystkiego, co potrzebne w późniejszym życiu. Dasz im jakieś dobre rady na start w dorosłe życie? Mam taką nadzieję :')