2 września 2018

Od Lukki cd Harbinger Ghost

- Jak masz na imię aniele?
Parsknęłam pod nosem. Co on ma z tym aniołem? Czułam się co najmniej nieswojo nosząc to miano. Nie pasowało. Nie, chodziło o co innego, aż tak mi to nie przeszkadzało. Istotniejsze było, z jakich ust padały te przymilające mi słówka. Słowa obcego mi półtrupa, zlepka rozpaczy, obłędu i obojętności z paroma kępkami lśniącego łojem czarnego futra.
- Lukka. A ten anioł to przesada.- Skrzywiłam się.
- Harbinger Ghost. Masz dziwny wyraz pyska. Oczu też.
Wydaje się być nieśmiertelny tylko w połowie. Jego ciało nadal trzyma się kupy, lecz umysł rozpada się, powoli, niczym gnijące szczątki.
- Om, to nic. - Zaczęłam się naprawdę zastanawiać, czy może nie umie czytać cudzych myśli.
- Przecież widzę.- Zaśmiał się smutno.- To tak jakby...obrzydzenie. I lęk.
- Wcale nie.
- Nie musisz zaprzeczać, jeśli chcesz żebym poczuł się miło. Mi już wszystko jedno.
Lęk?
- Nie boję się przecież.- Moje słowa zalatywały kłamstwem. Wiedziałam, że ma rację, ale nie chciałam, żeby miał.
- Ach, no tak. Masz postawę wojowniczego rosomaczątka. -Pozwolił sobie na cień uśmiechu.- A może to tylko przez ten wzrost.
Warknęłam ostrzegawczo, ale na tym się skończyło. Nastała spokojna cisza, kojąca wręcz. Śnieg osłaniał mnie od siekącego wiatru, stłumił jego nieprzyjemny jęk, a półmartwy basior nadal wydzielał swego rodzaju uspokajające ciepło. Już zdążyłam zapomnieć, że ktokolwiek mnie ścigał.
- Mówiłeś coś o nieszczęśliwej miłości.- Mruknęłam o wiele ciszej niż przedtem.- Opowiedz coś więcej.
Basior zamilknął na moment, a ja zaczęłam myśleć na głos
- To aż dziwne, słyszeć, że miłość może doprowadzić wilka do…takiego stanu.- Kraniec wytrzymałości psychicznej i emocjonalnej. Załamanie, żal, gorycz. Skoro to wina miłości, to czemu ktokolwiek jeszcze mówi, że miłość to coś dobrego?- Od kiedy pamiętam, karmili mnie tylko tymi dobrymi historyjkami, tak jakby świat był idealny i nikomu nigdy nie działa się krzywda z tego powodu. Tak, jakby miłość była stanem idealnym i sama w sobie nie mogła być zła. Czy to nie dziwne? Irytujące, to na pewno. Jakim cudem cokolwiek może być tak perfekcyjne?
Skuliłam się w kłębek, czekając na odpowiedź. Tu naprawdę robi się zimno.
- Tu jest!- W moje uszy wdarł się wrzask znajomego szopa. Ostre kły wbiły się w jedno z moich skrzydeł i wyciągnęły mnie spod śniegu. Warknęłam wściekła i zatrzepotałam panicznie, jakbym była ptakiem w zbyt małej klatce.
- Dobra, a teraz do nory ją!- Zarechotał triumfalnie drugi szop, ten mniejszy.
- Możecie dać mi święty spokój? Też mam swoją dumę, nie przeproszę! –Wyrwałam się spod jego kłów i odsłoniłam dziąsła.
Wtedy właśnie Harbinger postanowił się ujawnić. Wstał powoli, bezgłośnie, nie przestając rosnąć w oczach zaniepokojonych szopów. Śnieg opadł z niego całkowicie, futro rozwiał wiatr, a oczy zaświeciły pustką i chłodem. Były przerażająco puste, bezuczuciowe niczym oczy potwora. Wyglądał jak zły duch, zjawa nawiedzająca te lodowe pustkowia, która zabierała biedną duszę tego śmiertelnika, któremu się ujawni. Dla psychiki szopów to było za wiele. Zdecydowali się na pospieszny, pokojowy odwrót.
Odwróciłam się do niego, nie powiedziałam niczego. Nie musiałam, wyraz pyska mówił o wiele więcej.
- Chodźmy stąd.- Powiedział jak zwykle beznamiętnie. – Tym razem gdzieś, gdzie naprawdę nie będzie nikogo. Nie opowiem ci niczego, jeśli będą mi tak niegrzecznie przerywać.

 HG? Wybacz, nieopłacalny czas czekania co do jakości opka.

Większość obrazków i zdjęć umieszczonych na blogu nie jest naszego autorstwa.

Proszę o nie kopiowanie treści z bloga w celach własnych bez wiedzy administratorki.

Szablon wykonała Fragonia dla bloga
Sisters of The Template