18 września 2018

Od Bellony ♦️ Smocze Ostrze

Południowe słońce prześwitywało na cienkiej warstewce miękkiego, rozmokłego śniegu. Bellé stuliła uszy i pobrnęła przed siebie, nie zwracając uwagi na widoki dookoła niej. Parła bezmyślnie, z łapami oblepionymi mokrą mazią. Szła wytrwale. Dokąd? Tego nie wiedziała. Szukała czegoś, co pomogłoby jej zorientować się w sytuacji.
Zaczęła tracić moce jakiś miesiąc temu. Z początku wydawało jej się to niewinnym drobiazgiem; zwykłym zakłóceniem w używaniu magii. Wyrzuciła to z pamięci, jednak problem powracał. Obecnie miała jedynie szczątkowe możliwości używania mocy. Bała się. Musiała to przyznać sama przed sobą, ale bała się. Bała się, że kompletnie straci resztki wzroku, które jej pozostały, i zostanie ślepa na resztę życia. Najbardziej w świecie przerażała ją ciemność.
Coś mignęło w kącie oka. Odwróciła się i niepewnie skierowała się w tą stronę. Schyliła głowę, dotykając nosem czegoś, co przypominało chłodny, wypolerowany kamień. Trąciła go, niepewna, co to jest. Świecił i był nienaturalnie okrągły. Zdecydowanie nie wyglądał na dzieło natury.
Bella może i była ślepa, ale wyrażniej niż inni wyczuwała reakcje świata wokół niej. Przez jedną krótką chwilę coś zastygło w bezruchu. Gniewne brzęczenie pszczół na moment zostało zagłuszone. Znieruchomiała.
Nad jej głową przeleciał smok. Usłyszała wyraźnie świst łopot skrzydeł. Przemknął z cichym sykiem tuż nad niej głową. A potem znikł. Nie rozpłynął się w powietrzu ani stał się niewidzialny, tego była pewna. Po prostu znikł. W jednej chwili był, a w drugiej już nie istniał. Nie pozostał żaden ślad po nim, jakby od początku był jedynie halucynacją, wytworem jej umysłu. Pozostała nieruchoma na kilka minut, cierpliwie czekając na coś co potwierdzi, że smok istniał. Świat wokół niej zdawał się nawet nie zauważyć jego obecności.
Nic. Cisza.
W nozdrzach zaswędziała ją inna woń, która nie pachniała jak las wokół niej. Gdzieś z tyłu gałązka trzasnęła nienaturalnie głośno. Odwróciła szybko głowę, łapami zakrywając kamień. Ślepymi oczami spróbowała dojrzeć postać niedaleko niej. Pociągnęła nosem, wdychając woń wilka. Pachniała dziwnie znajomo.
- Kim jesteś? - Wśród ciszy lasu waderzy głos rozbrzmiał dziwnie głośno. Nie odpowiedziała. Stała nieruchomo, czekając.
- Też go widziałaś? - urwała na chwilę nieznajoma. - Smoka?
Smok.
Zbiło ją z tropu. Bélle nie była jedyną, która go widziała i zauważyła, jak znikł. Nie była do tego przyzwyczajona. Takie rzeczy zwykle oznaczały tylko jedno. Kłopoty. Po chwili ciszy wydobyła z siebie tylko jedno słowo.
- Tak - odezwała się cichym głosem, pamiętającym jeszcze czasy, gdy brzmiał pięknie. Dziś przypominał raczej basiora cierpiącego na chroniczną chrypkę. Dawno nie odezwała się do innych wilków. Po krótkiej chwili ciszy zaczęła kontynuuować. Nie wiedziała, czy może jej ufać, ale było już za póżno. Zdecydowała się. - Widziałam go. Widziałam też coś innego. - Przeszła lekko w bok, odsłaniając kamień. - Gdy go dotknęłam, pojawił się smok. Chyba same się zgodzimy, że nie wygląda na dzieło natury. Możesz przyjść bliżej.
Nieznajoma niepewnie ruszyła do przodu. Zatrzymała się jednak, jakby wciąż nie ufając waderze. Bella zrozumiała.
- Nazywam się Bellona.
- Kesame.
Wadera postąpiła kilka niepewnych kroków dalej. Zbliżyła się tak blisko, że Bella wyrażnie wyczuła jej zapach. Pachniała leśnym igliwiem i wanilią. Wciągnęła w nozdrza zapach. Już pamiętała. Kesame. Córka alfy Watahy Smoczego Ostrza. Co robiła tak daleko od terenów?
- Jeszcze jedno pytanie. - Wadera zatrzymała się. - Co robisz tu, tak daleko od terenów watahy? - Nagle wyczuła jej nagle zaskoczenie, zawierające także nutkę strachu. Odczuła nagłą chęć oblizania się. Och, ona pachniała tak cudownie. Bellona miała ochotę spróbować więcej.. Otrząsnęła się z myśli i wydobyła z siebie głos.
- Nie musisz się martwić. Naleźałam kiedyś do waszej watahy. Pewnie mnie nie pamiętasz. Przyjęła mnie obecna alfa, a twoja.. Matka, tak? Popraw mnie, jeśli się mylę. W każdym razie ja pamiętam cię doskonale. Zresztą.. - zaśmiała się - nie musisz odpowiadać. Pytałam, bo byłam ciekawa.
Powietrze przeszył nagły, głośny dźwięk. Kamień zawirował i wzniósł się w górę. Mimo niemal całkowitej ślepoty Bella wyraźnie widziała błyski światła. Rozbrzmiał ostatni, głośny dźwięk - i kamień spadł. Wydała z siebie cichy, stłumiony krzyk. To nie było to miejsce, w którym była przed chwilą. Coś tu było zupełnie inne.
Musnęła kamień łapą. Rozpadł się w szary proszek, przypominający mąkę. Kesame rozglądała się wokoło, wyraźnie przestraszona. Jej sierść przypominała teraz kolorem resztki kamienia..
Chwila, rozkazała Bella swojemu umysłowi. Skąd wiem, jaki kolor ma futro Kesame?
Wtedy zobaczyła.
Iluzja powróciła, na powrót okrywając jej ciało. Poczuła wrażenie, przypominające oblanie zimną wodą, a potem falę ciepła rozlewającą się po skórze. Moce powróciły. Miała przeczucie, że to nic dobrego.
- Gdzie my jesteśmy? - usłyszała lekko przerażony głos Kesame. Zwróciła wzrok w jej stronę i dostrzegła jej przerażone spojrzenie.
Była ślepa i głucha. Wielokrotnie upominała siebie w duchu za tę chwilę, ale nic nie mogła zrobić. Powrót mocy zaślepił jej umysł. Nie dostrzegła jej.
- To są tereny świątyni Smoczego Ostrza - stwierdził dziewczęcy głos. Coś zimnego, ostrego i metalowego wbiło się w jej skórę na szyi, lekko ją przebijając. Niewielka strużka krwi pociekła po futrze. Czuła dziwne gorąco w tamtym miejscu. Nieznajomy, bądź nieznajoma, oplatał ją stalowym uściskiem. Nie próbowała się wyrwać. - A wy jesteście tu intruzami.

Kesame?
No to mamy zwrot akcji XD
Witam się w drużynie nieumiejących pisać.

Większość obrazków i zdjęć umieszczonych na blogu nie jest naszego autorstwa.

Proszę o nie kopiowanie treści z bloga w celach własnych bez wiedzy administratorki.

Szablon wykonała Fragonia dla bloga
Sisters of The Template