– Obróć się na plecy – wydała mu krótkie, stanowcze polecenie, a on z trudem obrócił się. Faith włożyła swoje czyste łapy do leczniczej mieszanki z ziół i zaczęła nasmarowywać nią rany ,,pacjenta’’. Robiła to z niezwykłą delikatnością, tak że prawie nie bolało gdy dotykała jego poranionego ciała. Kiedy rany były już całkiem zabezpieczone, resztę podała mu do spożycia. Wcale nie była smaczna, ale mus to mus. Napił się posłusznie, ale nawet się lekko nie skrzywił. Widocznie nie przeszkadzał mu gorzki smak ziół. – To jeszcze bardziej uśnieży twój ból, no i nie będziesz już wymiotował krwią. – Obdarowała go uśmiechem, ale wyjątkowo smutnym uśmiechem, pełnym empatii.
– Dziękuję – podziękował, mówiąc niezwykle cicho, choć z delikatną ulgą, ale nie dziwiła się mu.
– Nie dziękuj, to normalne, że spróbowałam ci pomóc. Zostań tutaj i nie próbuj się ruszać. Musisz odpocząć i trzeba poczekać, aż wszystko zacznie działać. Ja muszę udać się po Antilię, która jest uzdrowicielką, niedługo do ciebie wrócę.
Miała trochę drogi do pokonania, żeby spotkać się z uzdrowicielką, ale starała się sprężyć w czasie. Zbiegiem okoliczności idąc jedną z ścieżek watahy, zauważyła w dali błękitną skrzydlatą waderę. Dobrze się składało, przynajmniej Harbinger nie musiał długo na nie czekać.
– Antilia! – zawołała za nią Faith. Wadera tylko się obróciła zdezorientowana i szukała źródła hałasu, więc Faith zaczęła do niej biec. – Tutaj!
– Och, witaj – uśmiechnęła się delikatnie – masz do mnie jakąś sprawę?
– Nie... Yyy... To znaczy tak. W mojej pracowni leży wilk w potrzebie. Jest ciężko ranny, podałam mu silne zioła lecznicze, które powstrzymały krwawienie, ale ja nie jestem uzdrowicielem, lepiej jakbyś rzuciła na to okiem. Czy mogę liczyć na twoją pomoc? – starała się powiedzieć to wszystko szybko i wyraźnie, nie tracąc czasu.
– Oczywiście! – natychmiast spoważniała. – Prowadź! – Nie zadając dalszych pytań ruszyła za Faith, która zaprowadziła je do ogrodu zielarzy.
Ranny leżał nadal w tym samym miejscu i w prawie tej samej pozycji. Wszystko wskazywało na to, że wadera dobrze się spisała, bo widać było, że nie czuł już takiego bólu jak wcześniej. Antilia nie rozpoznała go, możliwe że nie znała go osobiście, albo po prostu bardzo się zmienił.
– Co się stało? – zapytała Antilia poważnie.
– Płomień życia – odpowiedział krótko.
– Rozumiem. – Uzdrowicielka podeszła do rannego wilka i zaczęła go oglądać i sprawdzać efekty pracy Faith.
– Co się stało? – zapytała Antilia poważnie.
– Płomień życia – odpowiedział krótko.
– Rozumiem. – Uzdrowicielka podeszła do rannego wilka i zaczęła go oglądać i sprawdzać efekty pracy Faith.
Po dłuższej chwili zrobiła kilka kroków w tył i zwróciła się do wadery.
– Jestem pod wrażeniem, bardzo dobrze sobie poradziłaś. Szczęście, że miałaś tutaj akurat taki dobór ziół. Teraz musi tylko odpoczywać, nie przemęczać się. Najlepiej jak zostanie u ciebie przez jakiś czas, do czasu, aż wszystko się zagoi. Po czym przemówiła do samego pacjenta . – Zrozumiano?
– Jestem pod wrażeniem, bardzo dobrze sobie poradziłaś. Szczęście, że miałaś tutaj akurat taki dobór ziół. Teraz musi tylko odpoczywać, nie przemęczać się. Najlepiej jak zostanie u ciebie przez jakiś czas, do czasu, aż wszystko się zagoi. Po czym przemówiła do samego pacjenta . – Zrozumiano?