Z relacji matki spodziewał się czegoś
więcej po tej sforze, tymczasem była ona zwykłą, prostą watahą o
niezbyt skomplikowanej hierarchii i mało rygorystycznych zasadach.
Prawdę mówiąc, Ethereal czuje się równie samotny co w poprzednim
stadzie. Niby byli wilczą wspólnotą, ale w rzeczywistości wszyscy byli
znajomi jedynie z widzenia lub słyszenia. Jedyną, kluczową różnicą było
zapewnienie bezpieczeństwa członkom społeczności, cokolwiek miałoby to
znaczyć. Cóż, może czuć się odpowiedzialny za tę obietnicę, w końcu był
strażnikiem. Co z tego, że często robił sobie drzemki podczas pracy?
Każdemu się zdarzy, a korona nikomu z główki nie spadnie przez te parę
minut. Jak jeden zaśnie, to drugi czuwa, spokojnie. Nie ma, o co się
martwić! Chyba.
Dziś dostał wolne. Powiedzieli, że powinien
odpocząć, bo przez ostatnie dni tak mocno się starał i należy mu się
chwila wytchnienia. Początkowo odmawiał, w końcu nie był na tyle
przemęczony wypatrywaniem zagrożeń, żeby zrobić sobie ekstra krótki
urlop. Nie rozumiał pobudek swoich kolegów i koleżanek „z pracy”, ale
postanowił im ustąpić i udał się na swoje własne, samotne świętowanie.
Ostatnio wypalił się z pomysłów na samotne eskapady. Natchnienie
nadchodzi przy spotkaniu drugiego wilka, kiedy to ma się do kogo pysk
otworzyć. Popisywanie się też wchodziło w grę, poniekąd to dobry sposób
na pokazywanie swoich zalet, prawda? No, chyba że ktoś przesadza i robi
to nie tak, jak się powinno to robić.
Mruczał coś pod nosem,
klnąc, jak bardzo nie ma planów, co do obecnego dnia. Wszyscy jak na
złość byli zajęci lub po prostu nie mieli ochoty na wieczorek
zapoznawczy z młodym Cynthiuszem. Nie miał im tego za złe, wcale się im
nie dziwił. Gdyby miał do wyboru fascynujące zajęcie związane z jego
pasją, a losowego basiora, któremu zdarza się podnosić ciśnienie innym
do niebezpiecznego stopnia... Nie zawahałby się ani na sekundę. Trzeba
myśleć przede wszystkim o sobie, dopiero później o rodzinie, bliskich i
znajomych. Życie jest za krótkie, żeby je marnować.
Z
rozmyślań w to piękne, jesienne popołudnie wyrwał go czyiś śliczny głos,
a właściwie – czyjeś śliczne nucenie piosenki, którą o dziwo znał.
Przyjemny dla ucha dźwięk wprawił go w dobry nastrój i wzięło go na
wspominki. To brzmienie pamiętał bardzo dobrze. Nie ma szans, by
kiedykolwiek je zapomniał, w końcu matka śpiewała mu to praktycznie
codziennie. Zanim się obejrzał, zaczął nucić to razem z nieznajomą
waderą. Tak, to chyba była wadera.
Opamiętał się. Zamknąwszy
swój pysk, z jego gardła nie wydobył się już żaden dźwięk, a solowy
koncert wilczej koleżanki już nie był zagrożony przez Cynka. Był jednak
zbyt zaintrygowany personą, która nuciła jego piosenkę z wczesnego
dzieciństwa i podążając za odgłosem, natrafił na szarą waderę. Była zbyt
przejęta swoimi papierami, dlatego nie zwróciła na basiora większej
uwagi, ba, nawet nie zauważyła jego obecności. Kontynuując porządki w
swoich archiwach, jej nucenie przemieniało się w śpiew.
– Ładny głos i ładna piosenka.
Nie
miał ochoty już dłużej biernie się przysłuchiwać i postanowił nieco
zapoznać się z wilczycą, która po usłyszeniu jego słów, obróciła się i
spojrzała z szeroko otwartymi oczami. Była lekko zawstydzona, że ktoś ją
przyłapał na nieprofesjonalnym śpiewaniu. Posłał jej uśmiech, tym razem
był on pozbawiony tej jego naturalnej dzikości. Zwykły, ciepły uśmiech,
ten, który odziedziczył po matce.
– Nazywam się Cynthiusz –
powiedział, jednak po chwili potrząsnął łbem. – Przepraszam, ta piosenka
za bardzo kojarzy mi się z tym przezwiskiem.
– Jesteś
Ethereal, prawda? – Chociaż jej wypowiedź była pytaniem, bliżej było jej
do stwierdzenia, tak jakby miała stuprocentową pewność, z kim rozmawia.
– Nie pytaj, skąd wiem. – Lekko się zaśmiała. – Co cię do mnie
sprowadza?
– Usłyszałem twoją piosenkę. Spodobała mi się, więc postanowiłem zbadać jej źródło... Więc jestem!
– Dlaczego ci się spodobała? Nie jestem dobrą wokalistką.
Pokręcił
głową, zapewniając waderę, że naprawdę uważa, iż ma wspaniały głos,
wręcz idealny do tej piosnki. Postanowił również odpowiedzieć na jej
pytania, zdradzając co nieco o swoim dzieciństwie. Szczenięce lata, ach,
to było coś!
– Moja matka bardzo często to nuciła i śpiewała...
– Twoja matka to nie jest przypadkiem Cynthia? – Przekręciła łbem, oczekując jego odpowiedzi.
– A i owszem. Znasz ją?
Kalista?