- Jak Ty to... - Szepnął.
- Twoja strzała nic mi nie zrobiła, pacanie. - Warknąłem.
- To niemożliwe!! - Krzyknął.
- Lepiej odsuń się, zanim rozerwę Cię na strzępy.
- Nie możesz. - Uśmiechnął się pewnie.
- Mogę wszystko. - Warknąłem.
- Nie masz uprawnień alfy, futrzaku. - Zagroził.
- Niedługo będę miał, i uwierz mi, że długo nie pożyjesz jeśli zaraz się nie odsuniesz!!! - Zapłonęły mi łapy, a krasnolud ponownie naciągnął strzałę. Przeskoczyłem nad nim, od razu odpychając go. Wylądowałem za waderą, i złapałem ją za ramię.
- Idziesz ze mną, panienko. - Warknąłem. Doprowadziłem samicę do jaskini alf.
- Cześć kochanie. - Pocałowałem Taravię. - Masz czas?
- Ta, za chwilkę. Poczekaj. - Powiedziała, sprawdzając księgi.
Usiedliśmy z waderą na ziemi, i czekaliśmy na Taravię.
- Jak masz na imię? - Zapytałem.
Cisza.
- Słyszałaś?! - Warknąłem.
- Natura. - Jęknęła.
Przyszła Taravia. Wyjaśniła mi, że wadera należy do watahy, i nie powinna sprawiać kłopotów.
- Przepraszam. - Powiedziałem na pożegnanie Natury. Miałem nadzieję, że nie uznała mnie za wroga, albo jakiegoś potwora.
Natura? c: