***
Szłam, szłam i szłam aż wreszcie dotarłam do mojego kwiatuszka.
- Wiesz kwiatuszku? Miałam dziś przygodę, zaraz ci o niej opowiem. A więc to było tak... - Opowiadałam, nic mnie nie krępowało, bo myślałam, że nikogo w pobliżu nie ma... Gdy skończyłam opowiadać ktoś powiedział:
- Ładnie opowiadasz. Nie pomyślałbym, ale dlaczego akurat do kwiatu? Umiesz rozmawiać z roślinami? - Od razu rozpoznałam ten głos, był to Zero... Byłam przestraszona, więc nie świadomie użyłam mocy Plączy wyrastających z ziemi. Zero Black Fire był zaskoczony.
- Z-z-zostaw m-m-mnie...
- Jak opowiadałaś nie jąkałaś się. - Stwierdził. Wykopałam kwiatka z ziemi, wzięłam go na kawałek kory, popuściłam liany.
- Zostaw mnie. - Wyszeptałam i poszłam. Doszłam do innego miejsca w którym dałam kwiatka.
- Zaśpiewać ci coś?... Tak?... Chcesz "Aaaaa... kotki dwa"?... Świetnie! - Śpiewałam, gdy skończyłam był już zmrok.
- Dobranoc kwiatuszku.... Aaauu - Ziewnęłam. Nagle obudziłam się. Poparzyłam zaspanym wzrokiem i zauważyłam... świetlika!
- Cześć!... - Powiedział. - Widziałem aferę z tamtym wilkiem... Chcę ci pomóc! Będę mógł zostać twoim pomocnikiem?
- Oczywiście... - Patrzyłam zachwycona na świetlika.
- Świetnie! Będę przy tobie czuwać.
- Dobrze. A tak w ogóle, obudź mnie jak jakikolwiek wilk tu przyjdzie...
Zero?