- Patrz, jaki piękny ptak! - Zawołała Taravia.
- Nawet, nawet... - Powiedział nieznajomy. Potem odleciałam...
***
Siedziałam i oglądałam zwiędniętego kwiatka.
- Ja ci pomogę... - Powiedziałam cichutko do kwiatuszka. Popędziłam nad mały strumyczek. Wzięłam jakiś kawałek kory i zapełniłam go woda. Poszłam w kierunku kwiatu. Gdy doszłam zobaczyłam tego samego wilka, którego widziałam z Taravią... Bałam się go, ale musiałam uratować kwiatuszka. Wilk jadł teraz coś. Podeszłam i podlałam kwiatka. Basior zachowywał się tak, jak gdyby mnie nie widział. Ale było to mylne...
- Co ty tutaj robisz? - Spytał niezbyt miło.
- O-o-o-o-opiekuję się ty-y-ym... - Nie skończyłam zdania, a już zaczęłam uciekać. Nieznajomy wilk zaczął mnie gonić. Biegłam aż dobiegłam do pięknego lasu. Wilk skoczył na mnie, trafił.
- Jesteś zwiadowcą złowrogo nastawionych watah do mojej, jak zgaduję. - Wycedził przez zęby, miał już mnie ugryźć, gdy nagle usłyszałam przeładowanie magazynku... Zza drzewa wyszedł krasnolud celujący w nieznajomego wilka.
- Zejdź z niej. - Powiedział rozkazującym tonem. Basior z kolei rzucił się na krasnoluda, zaś on strzelił w łapę zabójcy. Podbiegł do mnie i spytał się. - Nic ci nie zrobił? - Ja tak przestraszona zaczęłam się cofać, nie odpowiadając rzecz jasna nieznajomemu.
- Ach... - Basior zaczął się podnosić i szybko iść w stronę krasnoludka. On zaś wyjął z czegoś w rodzaju torebki jakieś kwiaty. Od razu poznałam, że to Kwiaty Chetrisu.
- Weź je, one ci pomogą. - Wyciągnął rękę w stronę basiora.
Zero?