- A więc wytłumacz mi dlaczego!
Zacisnęłam zęby, z wściekłością wpatrując się w waderę. Miałam za dużo na głowie, by teraz przejmować się czymś takim.
- Dlatego, że możesz być szpiegiem. - wycedziłam przez zęby, próbując się uspokoić.
Licz do dziesięciu. Jeden, dwa, trzy...
- Nie jestem szpiegiem!
Westchnęłam przeciągle, a było to westchnięcie przeładowane emocjami po same brzegi.
- Nie ufam ci, Cavalerio! - zmarszczyłam brwi, a ta jedynie szerzej otwarła oczy. - A teraz wyjdź!
- Tak traktujesz członków swojej własnej watahy?!
- Tak. - warknęłam dobitnie, częściowo odzyskując nad sobą kontrolę. - Szczególnie tych, którzy łamią zakazy.
- Nie łamię zakazów.
- Łamiesz.
- Wychodzę. - oznajmiła, odwracając się.
- Krzyżyk na drogę. Tylko nie zdziw się, jeżeli nie dojdziesz tam żywa.
Wadera stanęła w miejscu, odwracając łeb w moją stronę. Przez chwilę, mogłabym przysiądz, spostrzegłam w jej oczach strach, lecz chwila ta była tak krótka, że wydawała się być nierealna.
- Grozisz mi?
- Nie grożę. Ostrzegam. - uniosłam wyżej łeb, mierząc ją wzrokiem. - Dobrze wiesz, że nie masz szans przeciwko całej watasze.
- Moi przyjaciele nie podniosą na mnie łapy. - odparła, przesiąknięta pewnością siebie.
Podeszłam do niej, wwiercając w nią błękitne spojrzenie.
- Cavalerio. - zaczęłam - Jesteś cennym szpiegiem, jednak nie oznacza to, że możesz bezkarnie łamać reguły narzucone przez alfy.
- Nie złamałam reguł.
- Kiedy je złamiesz, będzie za późno.
- Nie dbam o to.
- Ja z kolei nie mogę pozwolić na to, żebyś ot tak opuściła tereny watahy.
- Jeśli to zrobię, nikomu nie stanie się krzywda.
- Pod jednym warunkiem. - zadudniłam pazurami o ziemię - Jeden z zaufanych mi wilków pójdzie z Tobą.
- Kto?
- Romino.
Wadera wyglądała na naprawdę zdziwioną.
- A jeśli... Jeśli się nie zgodzi? - zapytała, wciąż zszokowana
- Zgodzi się. Jestem tego pewna.
Cavaleria?