O dziwo zima zamieszkała na terenach watahy na dobre. Codziennie spadało co najmniej kilkanaście centymetrów białego puchu, a temperatura nie przekraczała zera. Cisza, spokój. Czego chcieć więcej? Ah tak, od jakiegoś czasu mimo wielkiej miłości do zimna i mrozu, brakowało mi ciepła. Nie wspominając o tym, że wejście do mojej podwodnej jaskini zamarzło, więc zostałem dosłownie uziemiony. Kilkanaście tygodni wcześniej udało mi się jednak upatrzyć ciepłe i bezpieczne mieszkanko położone w samym centrum. Fakt, że nie mogłem go zamieszkiwać cały rok, a zwłaszcza, gdy ktoś potrzebował pomocy, ale zazwyczaj zimą nie działo się nic ciekawego, więc po prostu na jakiś czas zameldowałem się w zielarni. (dokładny opis ogrodu) Moim ulubionym miejscem w ogrodzie okazała się część poświęcona różom. Potrafiłem godzinami leżeć w wysokiej trawie i wpatrywać się w te piękne, lecz samolubne kwiaty.
– Nie uważasz, że takie leżenie i wpatrywanie się w coś jest niegrzeczne? Naruszasz ich przestrzeń osobistą.
Rozpoznałem jej głos nim odwróciłem głowę.
– Jak widać, jakoś szczególnie się nie przejmują tym, że jestem ich obserwatorem.
– Pożerasz je wzrokiem. – Tylko trochę. – Co tutaj robisz Harbingerze?
– Pomieszkuję Kal, a ty? – zapytałem, nie odrywając wzroku od jej loków pokrytych śniegiem.
– Zatęskniłam za zapachem lata. Jak widać nie tylko ja.
Pokiwałem głową twierdząco, a następnie zamknąłem oczy i odwróciłem się na plecy, aby ogrzać brzuch zimowym słońcem. Nie czułem się zobowiązany do zabawiania jej, aczkolwiek po chwili poczułem, że zachowałem się niewłaściwie, pozostawiając ją bez jakiegokolwiek zaproszenia do czegokolwiek.
– Kal? – mruknąłem pod nosem ledwo słyszalnie, sprawdzając, czy wciąż stała przy rabacie z kwiatami.
– Mhm?
– Zechcesz dziś spędzić ze mną popołudnie?
Musiałem poczekać na jej odpowiedź kilka minut, jednak nie naciskałem. Nie wyczuwałem napięcia ani nic z tych dziwnych rzeczy, które wiązały się z niecierpliwym oczekiwaniem na coś ważnego.
– Myślę, że dziś mogę zostać twoją towarzyszką.
Jak miło i co teraz? Jestem znudzony przebywaniem ze sobą, co mam robić z nią?
– To może usiądź, czy coś, bo nie czuję się szczególnie grzecznie leżąc na trawie, gdy ty tak stoisz i przebierasz łapami z nerwów.
– Nie przebieram łapami z nerwów – zaprzeczyła ostro, kładąc się obok mnie. Głowę ułożyła na łapach i zaczęła wpatrywać się w długie źdźbła trawy.
– Ile masz lat?
– O takie rzeczy się wader nie pyta.
– I tak wiem, po prostu chciałem być grzeczny.
Między nami zapanowała cisza. Może była trochę niezręczna, a może nie.
– Nie czuję się na szesnaście lat Harbingerze – zaczęła. – To dziwne... Gdyby nie fiolka nieśmiertelności byłabym już prawie martwa. Zastanawiam się, co jest gorsze.
– Ja nie czuję się w ogóle.
– A jest na tym świecie cokolwiek poza Ingreed, co sprawi, że zaczniesz? – prychnęła złośliwie. Zerknąłem na nią kątem oka, usiłując powstrzymać śmiech. – Nie śmiej się Harbingerze. Nim się obejrzysz, coś, na czym ci zależy, zniknie sprzed twojego nosa i wtedy pozostaną jedynie wspomnienia.
– Zawsze dostaję to, czego chcę.
– W takim razie okażę się twoją pierwszą porażką.
To była groźba? Jaką miała czelność sugerować mi, że jestem nią zainteresowany? Nie traktowałem jej chłodno, ale nie wychwalałem jej również pod niebiosa. Fakt, że była ładna, mądra, zabawna i sprawdzała się w roli przyjaciela nawet po wielu latach. Głupi. Była niemal idealna ze swoimi dziwactwami.
– Przepraszam. Masz ochotę na spacer, może polowanie? Albo nie... – Westchnąłem zrezygnowany.
– Nawet nie wiesz, jak bardzo niezręcznie się czuję, leżąc tutaj i udając, że wszystko jest w porządku.
– Chyba jednak wiem. Możemy iść na ten spacer. Cokolwiek.
Kolejny raz wyłączając myślenie, dałem się ponieść łapom.
– Nie czuję się na szesnaście lat Harbingerze – zaczęła. – To dziwne... Gdyby nie fiolka nieśmiertelności byłabym już prawie martwa. Zastanawiam się, co jest gorsze.
– Ja nie czuję się w ogóle.
– A jest na tym świecie cokolwiek poza Ingreed, co sprawi, że zaczniesz? – prychnęła złośliwie. Zerknąłem na nią kątem oka, usiłując powstrzymać śmiech. – Nie śmiej się Harbingerze. Nim się obejrzysz, coś, na czym ci zależy, zniknie sprzed twojego nosa i wtedy pozostaną jedynie wspomnienia.
– Zawsze dostaję to, czego chcę.
– W takim razie okażę się twoją pierwszą porażką.
To była groźba? Jaką miała czelność sugerować mi, że jestem nią zainteresowany? Nie traktowałem jej chłodno, ale nie wychwalałem jej również pod niebiosa. Fakt, że była ładna, mądra, zabawna i sprawdzała się w roli przyjaciela nawet po wielu latach. Głupi. Była niemal idealna ze swoimi dziwactwami.
– Przepraszam. Masz ochotę na spacer, może polowanie? Albo nie... – Westchnąłem zrezygnowany.
– Nawet nie wiesz, jak bardzo niezręcznie się czuję, leżąc tutaj i udając, że wszystko jest w porządku.
– Chyba jednak wiem. Możemy iść na ten spacer. Cokolwiek.
Kolejny raz wyłączając myślenie, dałem się ponieść łapom.
Laguno?