- Uciekaj - usłyszałam jego bezbarwny, cichy głos.
A potem się na mnie rzucił.
Ominęłam go, padając na ziemię. Basior przeleciał nade mną i uderzył w ścianę jaskini. Rozległ się nieprzyjemny chrzęst. Natychmiast wstał i skierował na mnie swoje spojrzenie. Czekałam na kolejny atak, ale wilk stał nieruchomo. Szybko zorientowałam się jednak dlaczego. Kształtował z własnej krwi maleńkie groty strzał, które posłał w moją stronę. Odrzuciłam pociski mocą, ale on tylko się uśmiechnął i zaczął tworzyć nowe ostrza. Całą masę nowych ostrzy. Nie miałam pojęcia, co działo się z Yummą albo kto ani co nim zawładnęło, jednak byłam pewna, że tylko prawdziwego Yummę - tego, który obecnie gdzieś wyparował - mogło obchodzić, że za chwilę się wykrwawi. Wilk stojący przede mną zachowywał się jakby wręcz chciał do tego doprowadzić. Zanim wymyśliłam jednak jakikolwiek sposób na przeciwdziałanie basior ponownie skoczył w moją stronę. Znów mu się wymknęłam, ale szybko pojęłam, że jemu właśnie o to chodziło. Byłam teraz bardzo blisko kałuży grotów z jego krwi. Wilk wyszczerzył kły i zaczął powoli do mnie podchodzić. Nie miałam zamiaru zbliżać się do jego rozpływającej się po ziemi posoki, więc stałam nieruchomo, czekając na to, co zrobi. Jego ciało napięło się do skoku. W ułamku sekundy wykonałam kolejny uskok, ale mój przeciwnik wydawał się doskonale wiedzieć, co zamierzaam. Rzucił się w tym samym kierunku, w locie chwytając mnie za gardło. Z impetem uderzyłam w ziemię, czując na sobie ciężar jego ciała. Wgryzłam się w jego krtań. Jego dotyk palił. Uderzyłam go w podbrzusze, nacisk szczęk na moje gardło zelżał, obróciłam się i wydostałam z jego uchwytu. Z powrotem zwrócił się w moją stronę, ale nie dałam mu możliwości ataku. Złapałam go mocą i uderzyłam nim o ścianę. Yumma znieruchomiał.
Podeszłam do niego od boku, w sam raz żeby zobaczyć, jak otwiera oczy. Odskoczyłam, jednak wilk tylko stęknął. Podniósł się, a ja nie mogłam się nadziwić, że nadal ma cały kręgosłup.
- Ty... przeżyłaś? - wycharczał, a po głosie poznałam, że atak furii go opuścił.
- Tym razem - odpowiedziałam chłodno, nie bardzo wiedząc, jak traktować jego słowa. Skierowałam na niego swój chłodny wzrok - Za to ty powinieneś udać się do uzdrowicieli zanim się wykrwawisz.
Nagle poczułam, jakby coś chciało wypalić mnie od środka. Miałam wrażenie, że czuję, jak krew przepływa przez moje żyły.
- Słuchaj, ja... to...nie byłem ja... to... co ci jest?
Przyjrzał mi się, jakby szukając krwi na moim futrze.
- Nic - syknęłam.
- Dotknęłaś mnie w trakcie walki?
- Cóż, nie sposób było tego uniknąć - warknęłam. - Idziemy.
Wyszłam z jaskini, kierując się w stronę ścieżki. Yumma wybiegł za mną.
- Poczekaj. To ważne...
Yumma?