28 maja 2015

Od Zero Black Fire

Spokojnie kroczyłem po dolinie mrocznej strugi. Te miejsce lubię bardziej, niż jakie kolwiek inne. Po mojej ostatniej "Małej zmianie" czuję się jak nowy.... Silniejszy... Znów powróciłem do starego, wrednego Zero. Nawet Taravia mi to mówiła... "Zero, bądź taki jak kiedyś...". I taki jestem! Nagle przed nosem przebiegł mi tajemniczy zwierz. Ni to wilk, ni to niedźwiedź... Monstrum! Przybrałem postawę bojową. Użyłem swojej najsilniejszej mocy. Wyrosły mi skrzydła i stałem się demonem. Moja ulubiona postać! Szybkim krokiem przemieszczałem się po lesie, czując morderczy wzrok na karku. Nie przestraszyłem się, ale gwałtownie odwróciłem i zobaczyłem... Wielkiego kolczatego małpiszona?! Mutant! Stałem w lekkim rozkroku, i właśnie szykowałem się do użycia mocy. Uśmiechnąłem się podle i zawyłem. W tedy potwór wyrył w ziemi dziurę i w nią wskoczył. 
- Haha! Uciekasz? - Zacząłem się śmiać. 
Wpatrywałem się w dziurę. Nagle poczułem niezmierny ból... Coś podniosło mnie w górę i zaraz przebiło skrzydło... To te jego wielkie kolce! Z oczu ciekła mi krew... Krzyczałem, próbowałem uciec, lecz na próżno. Pomyślałem że to koniec, więc zamknąłem oczy. 


*3 godziny po śmierci* 

Obudziłem się w strasznie ciemnym miejscu. Dookoła posągi demonów, a przede mną stoi jeden z nich. 
- Zero... - Westchnął. - Nie powinieneś tak szybko odchodzić ze świata żywych...
- Wcale nie odszedłem. - Powiedziałem i spojrzałem się w dół. O dziwo moje skrzydło nadal było przedziurawione na wylot, a dziura po środku klatki piersiowej jeszcze krwawiła.
- Odszedłeś... Dałeś się zabić temu stworowi, którego na ciebie nasłałem. - Uśmiechnął się złowieszczo. 
- To twoja sprawka! - Warknąłem. - Czemu akurat ja? 
- Bo chciałem Cię sprawdzić, i zapytać jak się tam żyje. Twój brat dawno podjął decyzję o zostaniu tutaj. Ty także możesz. - Mruknął. 
- Nie. I jeśli mogę zapytać, to dla czego nie umarłem gdy rozciąłem sobie głowę i prawie ją połamałem? 
- Bo nie umierasz od takich rzeczy... Nic Cię nie zabije. 
- To dla czego TERAZ musiałem umrzeć? - Burknąłem. 
-Bo... Bo Ci przebiło serce? Może dla tego? 
- Aha... Czyli serce jest takim moim "rdzeniem" ? 
- Tak. 
- To teraz chcę do domu, i niech mi te rany szybko się goją. - Położyłem uszy po sobie. 
- Okej... Wszystko dla ciebie synu. 

*W domu* 

Obudziłem się u lekarza. Wszyscy stali w około, ale nie widziałem Taravii. Na widok otwierających się moich oczu wszyscy wrzasnęli. 
- Żyje!!! 
Przewróciłem oczami. 
- Spokojnie... - Mruknąłem i wstałem z łóżka. - Gdzie Taravia? 
- Nie wiemy. Przyniosła cię tutaj i zaraz uciekła. Wyglądała na wściekłą, a zarazem smutną. 
- Ona? Smutna? Haha! Nie przejęła by się moją śmiercią. A poza tym wróciłem. - Powiedziałem i wyszedłem. Po drodze do swojej jaskini wpadłem na kogoś, ale nie widziałem na kogo, bo zaraz przyszły mi do głowy mieszane myśli i wzleciałem w powietrze. 

Ktosiu?

Większość obrazków i zdjęć umieszczonych na blogu nie jest naszego autorstwa.

Proszę o nie kopiowanie treści z bloga w celach własnych bez wiedzy administratorki.

Szablon wykonała Fragonia dla bloga
Sisters of The Template