- Taravia...- Krzyknąłem zdziwiony.
- Co? - Warknęła.
- Nic. - Zacząłem się śmiać.
- To nie było śmieszne. - Położyła uszy po sobie.
- Nie? A to będzie śmieszne? - Krzyknąłem, zleciałem i wrzuciłem ją sobie na plecy. Wzbiłem się nad chmury.
- Zero! W tej chwili masz mnie odstawić na ziemię! - Krzyczała.
- A jak nie? Miało być śmiesznie.
- Ale ja nie chcę! - Burknęła.
- Aha. Odstawić Cię? Okej. - Zaśmiałem się i zrzuciłem waderę. Leciała bezwładnie. W pewnym momencie stało się to nie zbyt śmieszne. Szybko skierowałem się w stronę spadającej na ziemię Taravię. Złapałem ją i wrzuciłem na plecy.
- A teraz... Trochę spokojniej. Trzymaj się! - Krzyknąłem rozśmieszony.
Wzleciałem wysoko. Zacząłem zjadać chmury.
- To nie jest do jedzenia. - Warknęła.
- Nie? Spróbuj! - Krzyknąłem.
Taravia popatrzyła się na mnie wzrokiem "serio...?" . Ugryzła kawałek chmury.
- Mmmm... Smakuje jak... Truskawki? - Powiedziała zdziwiona.
- Nom. - Uśmiechnąłem się (LEDWO).
- Od kiedy ty taki miły?
- Nie wiem... Przez to że często przebywam z waderami? A może nie mam okazji na bycie wrednym? - Przymknąłem oczy.
- Aha... Nie znałam Cię od tej strony. - Burknęła.
- No ja też siebie nie znałem. - Przytaknąłem. - Lubisz śpiewać?
- Co? Ja? Aaa... Nie wiem...
Wzleciałem wyżej, zaczynając śpiewać.
Mijaliśmy różowe chmurki, różne smoki. Taravia nic nie mówiła. W końcu zlecieliśmy na dół, lecz było już późno.
- To... Do jutra? - Powiedziała wadera.
- Do jutra. - Zniknąłem w głębi jaskini.
Taravia? Ależ ja wredny xd