- Czemu? - Seven nie dała mi spokoju.
- Bo za dużo narobiłem! - Krzyknąłem i w moich oczach zapalił się złowrogi ogień.
Otrząsnąłem się i postanowiłem, że chcę być sam. Teleportowałem się tam, gdzie zazwyczaj wilki odbierają sobie życie. Usiadłem na końcu klifu. Spuściłem łeb i zacząłem śpiewać.
Pod koniec mojej piosenki, usłyszałem głosy Taravii i Seven.
- Kto to śpiewał? Jak pięknie... - Szeptały nawzajem.
Przewróciłem oczami. Wstałem i gdy dziewczyny wyskoczyły zza krzaków odwróciłem się do nich i skoczyłem. Te zaczęły krzyczeć. Rozwinąłem skrzydła i wzbiłem się w powietrze. Taravia i Seven popatrzyły się na mnie.
- Żyj życiem, bo zaraz ci go zabraknie!! - Krzyknąłem wesoło.
Zacząłem się zmieniać... Chodź nawet nie wiem jak to się zaczęło. Wzleciałem ponad chmury. Tam, były różnorodne smoki. Jednego pogłaskałem i zleciałem na dół. Położyłem się pod jaskinią. Sam nawet nie wiem czyją. Ale poszedłem spać.
Seven? Taravia?