Zmieniłem się w wilka. Moim oczom ukazał się kryształowy duch. Wszystko było by dobrze, gdyby nie fakt, że było to dziecko. Płakało.
Podszedłem do duszka i zacząłem spokojną rozmowę. W łapie miałem przygotowane dwie fiolki na łzy. Złapałem kilka łez i postanowiłem pocieszyć duszka.
- Dlaczego płaczesz malutki?- Spytałem, a ten najwidoczniej dopiero teraz zdał sobie sprawę z mojego towarzystwa.
- Umarłem.- odpowiedział płacząc
- Dlaczego? byłeś chory?
- Nie. Szukałem z mamusią szukać jagód, ale spadliśmy z klifu. Ja umarłem, a moja mamusia przeżyła...
- Może jej poszukamy? Nie mogłeś umrzeć dawno, inaczej bym Cię nie zobaczył. Ona też powinna móc Cię zobaczyć.- duszek przestał płakać. Razem udaliśmy się do domu duszka, tylko ja pod postacią orła. Po wschodzie słońca byliśmy przed domem duszka. W oknie mogliśmy dostrzec smutną kobietę w ręce trzymała kartkę z jakimś rysunkiem. Nie zauważyła nas jeszcze.
Wylądowałem na parapecie i stuknąłem w szybę. Kobieta podskoczyła ale podeszła do okna. Otworzyła je. Widocznie podziwiała moje nietypowe, jak na ludzi umaszczenie. wydałem z siebie orli pisk i się przesunąłem. Kobieta widocznie zbladła.
- S...Synku...- Wyszeptała. Duszek i kobieta się przytulili. - Nie mogłem dłużej patrzeć na tę scenę. Odleciałem. Miałem to,czego szukałem. Z kryształowymi łzami duszka leciałem w kierunku Największego wulkanu o jakim słyszałem. Szukałem Ognistego renifera.