Wysoka już trawa i bujne krzewy zasłaniały widok. Słyszałam już dość spokojny nurt rzeki. Gdy poczółam, że ziemia robi się błitnista, zwolniłam. Zaóważyłam typową dla rzek odmianę świetlików.
Ostrożnie rozłożyłam skrzydła i skoczyłam w trawę przed sobą. Wkoło uniosły się miliony świetlików. Było tak pięknie. Oświetlone drzewa, "chmurka" świetlików unosiła się nad rzeką i powoli leciała w jej dół, lekki zapach lasu i mieszał się z zapachami okolicnych kwiatów.
Postanowiłam udać się do domu przez chwilę lecąc wzdłuż rzeki. Przepiękne świwtliki leciały razem ze mną. Grópą krążyły wkoło mnie, a że leciałam dość wolno nie mósiały się zbytnio męczyć. *Dla jakiegoś szczeniaka wyglądałabym jak duch.*- zaśmiałam się cicho na tą myśl.
Nie pamiętam co działo się później. Byłm zbyt zmęczona, ale musiałam złapać kilka świwtlików do słoika, ponieważ, gdy obudziłam się w jaskini widziałam takowy słoik obok mnie.
Taka noc to cud natury.