- Oczywiście, że tak. Teraz przynajmniej nie będę żałować, że za Ciebie wyszłam. - pokazałam mu język, a on zaśmiał się gardłowo.
- To co robimy? - zapytał
Wzruszyłam ramionami i usiadłam obok niego.
- Mamy pustą jaskinię, więc możemy tu posiedzieć. Chyba, że wolisz iść na spacer, albo polowanie. Mamy dość dużo możliwości.
Skinął łbem. Westchnęłam i oparłam łeb na jego klatce piersiowej.
- Może się przejdziemy?
- Jak chcesz.
Zemdliło mnie. Odchrząknęłam, powoli wstając.
- Zaraz wracam. - oznajmiłam z bladym uśmiechem
- Wszystko w porządku?
- Tak, w jak najlepszym. Po prostu pójdę się przewietrzyć, a Ty poczekaj chwilę.
Wyszłam przed jaskinię, nie czekając na odpowiedź Zero. Zaczerpnęłam spory haust powietrza i oparłam się bokiem o zimną ścianę jaskini. Przymknęłam oczy, a ciepłe promienie słoneczne zaczęły powoli ogrzewać moje złote futro.
- Taravio... - usłyszałam za uchem. Odwróciłam się w jego stronę.
- Mówiłam, że wszystko w porządku. - mruknęłam. - Gondolin?
- Nie zmieniaj tematu. - zmarszczył brwi.
- Och, nie przesadzaj! Gondolin?
- Niech będzie i Gondolin...
Uśmiechnęłam się, czując jak złośliwe mdłości powoli ustępują. Świeże powietrze zrobiło swoje. Ruszyłam do przodu, a Zero wyrównał ze mną krok.
- Jestem głodna. - stwierdziłam - Zapolujemy?
Odpowiedział mi uśmiechem i przyspieszył, a ja podążyłam za nim. Trucht szybko zmienił się w ostry bieg za zwierzyną, której de facto było tu coraz mniej. Zbliża się zima, mamy szczęście, że w ogóle coś znaleźliśmy. Mieliśmy znaczną przewagę, młody jeleń był wyraźnie pokiereszowany, kulał na przednią nogę. Nie minęła nawet minuta, a my już spożywaliśmy posiłek.
- Co u Serafiny? Dawno jej nie widziałem. - zaczął Zero.
Milczałam. Nawet nie wiedziałam, że coś do mnie powiedział.
- Byłem z Cheroke na obchodzie watahy. Ma potencjał.
Wciąż milczałam, zamyślona.
- Żono. - mruknął, unosząc brew. - Taravia?
- Przepraszam. - ocknęłam się - Mówiłeś coś?
Westchnął, przyglądając mi się.
- Na pewno nic się nie stało?
- Chodź. - ruszyłam nad wodospad, ciągnąc za sobą basiora
- Na pewno nic się nie stało? - ponowił pytanie, a ja uśmiechnęłam się
- Stało się, ale to raczej nic złego.
- Raczej?
Skinęłam i, kiedy już byliśmy nad wodospadem, zatrzymałam się.
- Dobra, chyba muszę Ci już powiedzieć... - zaczęłam, trzymając go w niepewności i śmiejąc się w duchu. - Tak więc, mój drogi alfo, zostaniesz tatusiem.
Zero?
Proszę bardzo xD