~~~~~~~~~~~
Popołudnie, 16:40
Ze snu wyrwały mnie mdłości. Rzuciłam się na zewnątrz i się no cóż, zrzygałam. Podniosłam głowę i otarłam pysk. Członkowie naszej watahy przechodzili tuż obok mnie i kierowali swoje spojrzenia w moją stronę. Jakby nigdy nie widzieli wilka, który nie za dobrze się czuł. Dobra to teraz przejdę się umyć. Moja sierść była posklejana i nie ułożona.
Gdy wyszłam spod prysznica od razu poczułam powiew świeżości. O nie, znowu chęć wymiotowania. Nie fajna sprawa, zrobiłam to co było trzeba i wyszłam. Skierowałam się w stronę jaskini Hannibala zobaczyć czy się ogarnął. Może ma przy okazji jakieś leki na wymioty i bóle głowy, no i przy okazji na rozdrażnienie. Ptaki, które ćwierkały wkurzały mnie na każdym kroku. Z miłą chęcią pozabijałabym je wszystkie.
- Cześć Darkna
- Hej Cav i- odpowiedziała wadera.
- Jak po wczorajszej imprezie?
- Ledwo co żyje, non stop rzygam - warknęłam.
- No sporo się działo - zaśmiała się. Zrobiłam duże oczy i odeszłam. Doszłam do jaskini.
- Han?! - Krzyknęłam, ponieważ nigdzie nie widziałam basiora. Wilk wszedł do jaskini drzwiami wejściowymi. W jego domu o dziwo było czyściutko. Basior z resztą też był ogarnięty.
- Masz jakieś leki?
- Na co?
- Hmmm.... rzyganie, ból głowy i rozdrażnienie?
- W ciąży jesteś? - Zaniósł się śmiechem.
- No chyba nie...
Basior wyjął z szafki proszki i mi je podał. Od razu je zażyłam.
Hannibal?