- Po co my tu przyszliśmy? - Zapytałem się Dany.
- Pogadać. Co już nie wolno? - Podniosła brew.
- Wolno, wolno. - Szybko stwierdziłem i skinąłem głową.
- Berek! Gonisz. - Pyrgnęła mnie wadera i pobiegła na południe.
- Zaraz cię złapie! - Poleciałem za nią. Miała przewagę gdyż miała skrzydła. Biegaliśmy po wrzosowisku. Wadera upadła.
- Darkna! Nic ci nie jest?
- Nie, nic.
- To... gonisz! - Spojrzałem na nią szczerząc się. Trochę chyba jak walnięty.
- Jo. Odwala ci?
- Nom. - Uśmiechnąłem się robiąc zeza.
- Jesteś walnięty.
- Wiem...
- Wiesz co?
- Co?
- Ja...
- ...Cię...
- ...Lubię. - Dokańczaliśmy po sobie. Jak by nas splątały pnącza losu. Miałem uczucie jakbyśmy byli sobie przeznaczeni.
- To jak, gonisz mnie?
- Pewnie! - Wadera rzuciła się na mnie jak na zwierzynę. Zaczęliśmy się turlać po wilgotnej trawie. Spadaliśmy tak ok. 18 metrów. W końcu skończyliśmy.
- Joker, ale z ciebie super gość.
- Dzięki. Ty też niczego sobie.
- Hih.
- Idziemy do mnie?
- Ok. - Poszliśmy do mnie. Tam zjedliśmy porządny obiad i napiliśmy się.
- Dlaczego nie lubisz jak cię nazywają Dana?
- Długo opowiadać...
- Powiesz mi jutro.
- Nie, mogę teraz. - Wadera opowiedziała mi wszystko co do joty.
- Fascynujące. - Wsłuchiwałem się w jej słowa. - Pięknie opowiadasz.
- Dzięki.
- Darkna.
- Tak?
- Czy...
- Czy...?
- Wyjdziesz za mnie?
Darkna? Tak, to moje oświadczyny. xd