- Wisz słodziutka, jak żem sie nachloł? Tero idy spać. - Mruknąłem. Strasznie kręciło mi się w głowie, bolał mnie brzuch. O mało co się nie zżygałem od tego wszystkiego. Język plątał mi się strasznie więc postanowiłem już się nie odzywać.
- Hannibal, idź się połóż. - Powiedziała Cavaleria mierząc mnie wzrokiem. Przechyliłem nieprzytomnie łeb, i ruszyłem krzywo w stronę sypialni. Łóżko było zajęte. Prychnąłem i usiadłem na kanapie. Chwilę później, urwał mi się film...
*NASTĘPNEGO RANKA*
Obudził mnie jakiś ptak za oknem. Rozejrzałem się po pokoju, a mój wzrok zatrzymał się na pogrążonej w śnie, leżącej na mnie Cavalerii. Przewróciłem oczami i cicho ją podniosłem. Odłożyłem waderę na łóżku i przykryłem pościelą.
- Zajeb**cie. Mam kaca, spóźniłem się do pracy. Ku**a! Miałem być za dwadzieścia siódma, a jest dziesiąta! - Warknąłem cicho, patrząc na zegarek. Poszedłem do kuchni i zrobiłem sobie kawę. Po śniadaniu, wyszedłem na dwór, i starałem się unikać Cavalerii. Ale to się musiało stać.
- Hannibal? - Usłyszałem za sobą sfrustrowany głos wadery.
- Tak, to ja. - Odwróciłem się.
- Co ja robiłam na twoim łóżku, w twoim domu?! - Dopytywała się.
- Wiesz skarbie, nie jestem w stanie odpowiedzieć na wszystkie twe pytania. - Mruknąłem. - Ale za to ja chciałbym zapytać co ty robiłaś na mnie.
Cavaleria stanęła jak wryta.
- Nic nie pamiętam. - Powiedziała.
Uśmiechnąłem się podle, i zniknąłem za krzakami. I tak mnie znalazła, w mojej jaskini.
- Nie uciekaj. I tak cię znajdę. - Westchnęła. Zbliżyłem się do niej i pocałowałem ją. Ale nie do mnie należy takie zachowanie. Za chwilę zniknąłem za ścianą swej sypialni.
Cavaleria?