24 sierpnia 2017

Od Nightshade cd. Cynthii

Nicość.
Nic.
Czułam się sama. Naprawdę sama. W ciemności wokół nie było żadnego żywego stworzenia. Tylko ból. I strach.
Coś szarpnęło mną. Serce podjechało mi do gardła. Poczułam przerażenie. Spojrzałam, ale tam nadal była tylko ciemność. Zaczęłam machać łapami, byle uciec jak najdalej.
"Uspokój się!" - usłyszałam. Złudzenie? Rozejrzałam się panicznie dookoła. Nic. Nie było nic. Szarpnęłam się, próbując uwolnić moje ciało z niewidzialnej pułapki sznurów. USPOKÓJ SIĘ! - wrzasnęło coś. Otworzyłam oczy. Cynthia spoglądała w nie z wyraźnym niepokojem.
- Zostaw mnie! - skuliłam się. Chciałam być sama. Sama. Tylko sama. Łzy przeciekały mi przez oczy. Czemu nie mogą mnie zostawić w spokoju? Poczułam chłód igły na karku. Nie, nie znowu! Nie byłam w stanie jednak się ruszyć. Usłyszałam coś jak przez zasłonę: Podałam jej narkozę. Będzie spała co najmniej do rana..
I znowu ogarnęła mnie ciemność.

***

Jasne światło wdarło się mi pod powieki. Czułam się wypoczęta i wyspana jak nigdy wcześniej. Otworzyłam oczy. Było południe. Chwila, CO? Gdy była u mnie Cynthia, słońce stało w zenicie. Nie mogłam w tak krótki czas wypocząć.. Chyba. Przewróciłam się na drugi bok. Usłyszałam szmer i zamknęłam szybko oczy. Drzwi skrzypnęły, otwierając się. Usłyszałam kroki i stwierdziłam, że udawanie snu nie ma sensu. Otworzyłam oczy. Cynthia stała przede mną z zaniepokojonym spojrzeniem. Przekręciłam się ponownie na drugi bok i dopiero wtedy wydobyłam z siebie krótkie:
- Ile spałam?
- Trzy dni.. - Wadera poruszyła się niespokojnie. Coś tu zdecydowanie było na rzeczy.
- Coś się stało? - zapytałam, tym razem niespokojnie. Nie byłam pewna, czy naprawdę wszystko dobrze.
- Nightshade... - zaczęła Cynthia. - Nie będę kłamać. Ledwo zdołaliśmy ciebie odratować. Ta trucizna była czymś dziwnym. Nawet teraz nie zdołaliśmy jej całkowicie usunąć z twojego ciała - skończyła ponuro. Niemalże miałam ochotę się roześmiać.
- Czuję się dobrze - stwierdziłam. Na twarzy Cynthii pojawił się lekki uśmiech.
- Naprawdę?
- Tak.
- Pójdę zgłosić to uzdrowicielom.. - opuściła szybkim krokiem pomieszczenie. Spojrzałam na stolik koło mojego łóżka. Co to niby za pognieciona kartka? Cynthia musiała ją mi zostawić. Złapałam ją w łapy i rozwinęłam. Wydałam z siebie prychnięcie. Nic?! Naprawdę nic?! Przewróciłam się ponownie podirytowana i w tym samym czasie światło wydostające się przez okno błysnęło przez papier. Zamarłam.

***

- Nightshade.. - zaczęła Cynthia, wchodząc do pomieszczenia. Urwała, widząc mnie. Siedziałam na łóżku blada jak trup. Zwróciłam puste oczy na nią. W łapie nadal trzymałam karteczkę.
- Cynthia. - Krótkie i rzeczowe pytanie. Bez uczuć, jakby ktoś inny mówił moim głosem. - Widzisz tam coś? - Wadera przyjęła z moich łap karteczkę, rozwinęła ją i pokręciła głową. Skierowałam jej łapę pod światło. Twarz Cynthii wyrażała tylko szok. Czyli zobaczyła to samo co ja.
Tę rundę ty wygrałaś. Ale będą inne. Jeszcze inne. Poradzę ci coś. Uciekaj. Uciekaj jak najdalej.
Zwróciłam na nią smutne oczy. Słowa wybrzmiały z moich ust łatwo i prosto. Dziwnie bezuczuciowo.
- Obawiam się, że musimy się rozstać na jakiś czas.

<THE END. Sorry, Kaory, to koniec tych opków. Nie martw się ponad miarę, będą nowe po serii, którą znasz B)>

Większość obrazków i zdjęć umieszczonych na blogu nie jest naszego autorstwa.

Proszę o nie kopiowanie treści z bloga w celach własnych bez wiedzy administratorki.

Szablon wykonała Fragonia dla bloga
Sisters of The Template