Nagle zjawia się jakaś wadera. Wyje do światła księżyca. Odwraca się. Patrzy, a tam dusza ojca. Podchodzi do niego i mówi:
- Ojcze?
- Tak, we własnej, wilczej osobie.
- Wiesz, jak się za Tobą stęskniłam?
- Wiem, byłem cały czas przy Tobie w niewidzialnej osobie.
- Nie wierzę! - odrzekła wilczyca.
Niespodziewanie słyszą jakiś szmer w krzakach. Patrzą, a tam bogini śmierci - Serir.
- Uciekaj stąd! - woła ojciec wadery. - Uciekaj!
Nie pożegnała się z ojcem. Była już za krzakami. Nie dobiegła do domu, padła. Jej matka wszędzie ją szukała, aż znalazła ją koło Rzeki Valar. Nie oddychała. Jej matka opłakiwała jej śmierć, bo to była jej jedyna córka.
C.D.N.