Cóż, patrzyła się na mnie na tyle dziwnie, żebym się przestraszył. A po tym, jak powiedziałem że nikogo nie szukam widziałem gniew oraz smutek w jej oczach. O nie, nie chcę następnej nędznej miłości! A jeżeli polubiła mnie tylko dlatego, że jestem Betą?
- Aj! Co ze mną nie tak!? Jak nie chcę miłostek to zawsze musi się jakaś trafić!- bąkałem pod nosem. Dotarłem do jaskini, walnąłem się na legowisko i zawyłem w nie głośno.
- Ehm, Decimate? Wszystko OK?- usłyszałem znajomy głos. To Zero i chyba Taravia. Rozpoznałem ją po zapachu.
- Nie, nie jest!- wydarłem się, nadal w "poduszkę". Wilki weszły do jaskini i stanęły obok mnie.
- To co się dzieje?- spytała troskliwie Taravia.
- MIŁOSNY GALIMATIAS, KURDE!- odpowiedziałem krzykiem. Wstałem z "łoża" i otrzepałem się.
- Ach, Serafina...?- zaskomlała Tar, klepiąc mnie po plecach.
- Nie, ta nowa, Pasmo.- mruknąłem.
- Och, naprawdę wpadła Ci w oko?- zaśmiał się Zero. Zerknąłem na niego wzrokiem seryjnego mordercy, po czym uciszył się.
- Raczej ja w jej. Mam nadzieję, że nie będzie siniaka.- otarłem łapą pysk.- A teraz wybaczcie, muszę się zdrzemnąć...- dodałem, wyprowadzając ich "grzecznie".
- Co za maniery...- mruczeli i odeszli gdzieś, znikając w krzakach.
THE NEXT DAY
- Hallo hallo?- co tak wcześnie, nawet piętnastej nie ma! Ah. Zwlokłem się z legowiska i popatrzyłem nieprzytomnie przed siebie.
- Czemu... Czemu, dlaczemu?- wybełkotałem.- Dlaczemu teraz?- słowa chyba mi się nie kleiły.
- Oh, przepraszam. Myślałam, że nie śpisz. Chciałam Cię zaprosić na polowanie.- wzrok przyzwyczaił się do światła. Już nie widziałem tańczących plamek.
- P-Pasmo?...- wybełkotałem coś. Mój mózg nie funkcjonuje jeszcze na tyle, żeby zrozumiał cokolwiek.
- Tak.- uśmiechnęła się leciutko i podeszła do mnie.- To jak?
- Niech ci będzie...- bąknąłem i wyszedłem ze spuszczonym łbem z jaskini. Wyglądałem jak dziecko wojny... A Pasmo podążała za mną skocznym krokiem.
- Aj! Co ze mną nie tak!? Jak nie chcę miłostek to zawsze musi się jakaś trafić!- bąkałem pod nosem. Dotarłem do jaskini, walnąłem się na legowisko i zawyłem w nie głośno.
- Ehm, Decimate? Wszystko OK?- usłyszałem znajomy głos. To Zero i chyba Taravia. Rozpoznałem ją po zapachu.
- Nie, nie jest!- wydarłem się, nadal w "poduszkę". Wilki weszły do jaskini i stanęły obok mnie.
- To co się dzieje?- spytała troskliwie Taravia.
- MIŁOSNY GALIMATIAS, KURDE!- odpowiedziałem krzykiem. Wstałem z "łoża" i otrzepałem się.
- Ach, Serafina...?- zaskomlała Tar, klepiąc mnie po plecach.
- Nie, ta nowa, Pasmo.- mruknąłem.
- Och, naprawdę wpadła Ci w oko?- zaśmiał się Zero. Zerknąłem na niego wzrokiem seryjnego mordercy, po czym uciszył się.
- Raczej ja w jej. Mam nadzieję, że nie będzie siniaka.- otarłem łapą pysk.- A teraz wybaczcie, muszę się zdrzemnąć...- dodałem, wyprowadzając ich "grzecznie".
- Co za maniery...- mruczeli i odeszli gdzieś, znikając w krzakach.
THE NEXT DAY
- Hallo hallo?- co tak wcześnie, nawet piętnastej nie ma! Ah. Zwlokłem się z legowiska i popatrzyłem nieprzytomnie przed siebie.
- Czemu... Czemu, dlaczemu?- wybełkotałem.- Dlaczemu teraz?- słowa chyba mi się nie kleiły.
- Oh, przepraszam. Myślałam, że nie śpisz. Chciałam Cię zaprosić na polowanie.- wzrok przyzwyczaił się do światła. Już nie widziałem tańczących plamek.
- P-Pasmo?...- wybełkotałem coś. Mój mózg nie funkcjonuje jeszcze na tyle, żeby zrozumiał cokolwiek.
- Tak.- uśmiechnęła się leciutko i podeszła do mnie.- To jak?
- Niech ci będzie...- bąknąłem i wyszedłem ze spuszczonym łbem z jaskini. Wyglądałem jak dziecko wojny... A Pasmo podążała za mną skocznym krokiem.
Pasmo? Przepraszam, nie mam weny i czasu.