- Witaj przyjacielu. - Powiedziałem. - Nie za dobrze Ci tutaj?
- Och, jakbym mógł... Chcieć PRZEJĄĆ WŁADZĘ nad demonami? Ty jesteś królem... - Odpowiedział, z dużym naciskiem na przejąć i władzę.
- Viseyronie, nie masz ze mną szans. Pokonać mnie tylko może jakiś super najlepszy anioł. A Ty? Demon, czyli jeden z moich podwładnych. Hahah...
- Zero... Mylisz się. - Warknął. - Mam z Tobą szanse. Chodź nie mogę używać mocy, dałeś mi z tego co pamiętam jedną. Mogę kogoś wybranego torturować na ziemi. Aż do śmierci. Brutalnie torturować... - Uśmiechnął się szyderczo.
- Myślałem, że użyłeś już ją...
- Nie... Dlaczego miałbym zrezygnować z bycia królem? - Zaśmiał się podle.
- Viseyron... Nie możesz. - Warknąłem i przygniotłem go mocą do ściany. - Jeśli spróbujesz, obiecuje Ci to, że pożałujesz!!!
Zaczął się dusić, a ja puściłem go.
- Nigdy nie odpuszczę! - Krzyknął i teleportował mnie na ziemię. Byłem gdzieś indziej niż zwykle... No nie... To koniec. Głupi wilk!
- Odpuść sobie... - Mruknął wychodząc zza drzewa.
Podbiegłem do niego i miałem zamiar rozszarpać, ale był on duchem. Nagle coś poniosło mnie do góry. Zacząłem się dusić. Odpuściło. Upadłem na ziemię.
- Tak chcesz się bawić? - Krzyknąłem.
Żadna moja moc nie działa... Co to ma znaczyć?! Nagle spadło na mnie drzewo. Wielkie, ciężkie. Stałem dalej, chodź chętnie bym się położył...
- Za mało? - Warknął Viseyron znów się ujawniając.
- Jeśli myślisz, że tak mnie zabijesz to chyba zgłupiałeś. Pokaż coś więcej!
Uśmiechnął się podle. Wzleciał w górę. Odsunąłem się i drzewo upadło na ziemię. Cofnąłem się i potknąłem o kamień. Za nim, była wbita w ziemię włócznia. Nabiłem się na nią. Warknąłem. Przebiła mnie na wylot. Wisiałem przez chwilę, gdy Vis podniósł mnie do góry i rzucił o kamień. Odbiłem się od niego. Strasznie krwawiłem, ale dałem radę.
- Taki z ciebie kozak? To czemu się nie pokażesz? - Warknąłem.
- Bo chcę zobaczyć twój ból! - Krzyknął i walnął we mnie piorun. Nic mi się nie stało. Nagle Viseyron od tyłu przygniótł mnie do ziemi. Rozciął mi patykiem skórę i... wbił do serca patyk. Na chwilę przestałem oddychać. Wstrzymałem się.
- Przestań. Wygrałeś. - Wydusiłem.
- Och nie... Jeszcze nie zdechłeś.
Udałem, że umieram. Zamknąłem oczy. Głupi wilk... Odsunął się i zaczął śpiewać piosenkę wygraną.
- Wygraaałem! Haha! Wygraaaałem!!
Wkurzyło mnie to. Otworzyłem oczy. popatrzyłem się na niego. Stał się wilkiem, bo moc ducha długo sie nie utrzymuje.
- Wykrwaw się świnio! - Krzyknąłem .
Teleportowałem się do domu. Akurat przechodziła obok Taravia.
- Co ci? - Zapytała widząc moje przebite ciało w dwóch miejscach, plus krew lecąca z pyska.
- Nic... - Mruknąłem i zniknąłem w głębi jaskini.
C.D.N.