- Leć! - Krzyknąłem do mojego i wyciągnąłem miecz. Zwierzę posłusznie wzleciało ponad chmury. Oby daleko od tego miejsca... Przystanęliśmy przy granicy jakiejś watahy. Usłyszeliśmy wielki ryk. Zza góry wyleciał ten potwór. Ogromny, straszny, a na dodatek niebezpieczny! Pogoniłem smoka i sam zacząłem biec. Jak najdalej, jak najszybciej, jak tylko mogłem. Nagle wielki huk, trzask i ziemia zadrżała. Odwróciłem się u za sobą ujrzałem wielką bestię.
- No chodź! Taki mocny jesteś? - Warknąłem.
Wyciągnąłem miecz i z lekką obawą wyruszyłem ku smokowi. Mój miecz nie wbił się głęboko. Potwór nawet nie drgnął. Wydarł się strasznie. Wiedziałem, że to mój koniec. Stanąłem dzielnie na przeciwko potwora. Otworzył paszczę i... Obudziłem się. To był sen?? Nie możliwe... Smok doleciał nawet nie zatrzymując się. Zasnąłem...
Ktoś?