- Drzewo? Po choleerę mam szukać jakiegoś drzewa?- warknąłem, idąc przez las. Czułem czyjąś obecność, ktoś gapił się na mnie- śledził mnie. Co jakiś czas słyszałem kroki. Odwracałem się gwałtownie, lecz nikogo nie widziałem. Przypadek?
- Hej heeej...- jakiś głos... taki ponury, jakby ten ktoś miał zaraz zkonać. Ach, co ja, bzika dostaję?
Udałem, że nie zwracałem uwagi na te odgłosy. Wlepiłem swój wzrok w ścieżkę, po której idę. Schowałem kartkę do kieszeni, a chwilę później poczułem na sobie czyiś ciężar.
- Kim jesteś i co robisz na naszych terenach!?- wykrzyknęła damskim głosem tajemnicza istota.
- Decimate! Decimate z WSO! S-Serafina mnie tu przyjęła! A teraz muszę grać w jakąś grę, żeby ją znaleźć!- odpowiedziałem z bólem i łzami w oczach. Napastniczka trzymała moją prawą rękę w pysku, a nacisk się zwiększał.
- Jesteś człowiekiem!- warknęła, nadal nie puszczając mojej ręki. Mówiła trochę niewyraźnie.
- Heloooł, dziewczyno, bo ja mogę nim być!- fuknąłem, a zaskoczona wilczyca zeszła ze mnie, puszczając dłoń. Szlag by ją, teraz krew mi leci. Ten demon, czy co to tam może mnie wyczuć.
- Ale skąd wiesz o zaginięciu Serafiny?- spytała.
- To częściowo moja sprawka.- na moją twarz wdarł się niepewny uśmieszek. Prawą rękę położyłem na tylnej części szyi. Choleraa, to ta boląca!
- Zatłukę Cię, jeżeli jej nie znajdziemy!- syknęła.- Jeśli w tej chwili nie powiesz gdzie ona jestehtth...- zatkałem jej pysk. Zmieniłem się w swoją naturalną postać, a kartka bezwładnie opadła na ziemię. Bo skąd u wilka mają się wziąć kieszenie!? Ale dobra... Zacząłem nasłuchiwać. Drzewa poczęły się kołysać, a wiatr przenosił jakieś krzaczki i liście z jednego kąta w drugi. Było za cicho...
- Em... Ae...- nie znałem jej imienia. Wadera zdjęła moją łapę ze swojego pyska i odpowiedziała:
- Taravia.- uprzedziła me pytanie.
- Dobra, to ty się zamknij... Słyszysz to?- powiedziałem szeptem. Oburzona wykrzyknęła:
- NIE, NIE SŁYSZĘ NIC! I NIE MÓW TAK DO MNIE... Co jest!?- przerwała.
- Co?- począłem się rozglądać. Niczego nie zauważyłem.
- No tamto coś!- pokazała łapą na mnie.
- Ha ha, śmieszne. Uśmiałem się.- burknąłem. Ta trzepnęła mnie w pysk i odwróciła łeb w drugą stronę.
- TO!- centralnie za mną stał ten wilk. Ten sam, który miał markerem namalowane usta. Tylko tym razem wokół niego była dziwna aura... Śmierci.
- Witaj graczu.- jego głos był taki sam, jak tamten, który mnie wcześniej wołał. Przeraziłem się lekko, lecz tego nie pokazałem.
- Masz może ochotę na krótki sen?- jego pytanie mnie zaskoczyło.
- Krótki, o co chooo...!- Taravia nie dokończyła, ponieważ stwór owinął swoją mackę na jej łapie i podniósł ją gwałtownie w górę. Miotała się, lecz to nie dawało rzadnego efektu.
- Taravia!- wrzasnąłem, widząc, że ten oblepia ją czymś czarnym... Nagle przestała się ruszać.
- Co żeś z nią zrobił! I z Serafią też!- warknąłem zdenerwowany, pokazując kły. Potwór odstawił zaklejoną Taravię w inne miejsce.
- Możesz mi mówić Łowczy.- rzucił, w ogóle nie zwracając uwagi na moje krzyki. Pewnie teraz by się uśmiechnął szyderczo, marszcząc czoło.
- Krótki sen dla urody tej pięknej pani.- powiedział spokojnym tonem.- Wiesz, nie mam zamiaru czekać, aż dojdziesz do nagrody. Zagramy w coś innego. Stawką, jest twoje życie oraz nagroda.
- Serafina?- zdziwiony popatrzyłem się w niebo, bowiem pokazało się tam oblicze Serafiny.
- A Taravia?- dodałem, pokazując na nią.
- Będzie bonusem.- sekundę później skoczył na mnie i przygwoździł mnie do ziemi. Na niebie nadal widniała Serafina, patrzyła się w coś przestraszona. Jedna z macek łowczego zaczęła się "ostrzyć". Jej koniec zrobił się wąski i szpiczasty. Wiedziałem, co chce zrobić. Poczułem się taki... Słaby. Nie mogłem się ruszyć.
- Ty draniu, miałeś nie używać magii!- Serafia przemówiła do tamtego stwora z nieba.
- Ach, to wcale nie magia, złociutka.- odpowiedział jej. Jeju, jak on potrafi mówić, skoro nie posiada twarzy!?- On tylko się boi, a to dodaje mi energii i mocy.- macka gwałtownie runęła w dół, przebijając mi łapę. Syknąłem z bólu. Dlaczego. Nie. Mogę. Się. Ruszyć!
- Co by teraz... Może brzuszek?- mruknął dziwnym tonem. No nie wierzę, wbił mi to obrzydlistwo do brzucha! Ale... jakoś nie czułem, że miałem paść.
- Dlaczego nie zdychasz?- mruknął z udawanym smutkiem w głosie.- To może... GŁÓWKA!- wykrzyknął rozwścieczony, a macka po chwili znalazła się w moim łbie. Nadal nie czułem, że mam zaraz zginąć... Chociaż czułem, że powoli ucieka ze mnie energia życiowa. Przymknąłem oczy.
- No, teraz giń... Ale dlaczego nie od razu tak mogłeś zrobić!?- kopnął mnie mocno. Usłyszałem... Bojowy wrzask? Tak... Podniosłem powieki. To Taravia! Udało jej się jakoś wyjść z tego kokonu, czy czegoś tam! Rzuciła się na nic nie spodziewającego się Łowcę. Chciałem jej pomóc... I widząc, że ona również padła na ziemię, i stwór chce zrobić jej to samo co mnie...
Wściekłem się. Moje oczy zapłonęły... Futro stało się ciemne. Poczułem się silniejszy.
Obudziłem się jakieś czas później. Taravia leżała pod drzewem, dyszała ciężko. Patrzyła się w moją stronę z przerażeniem.
- Jak ty to...?- spytała zdezorientowana.- Tutaj moce nie działają... Próbowałam i... Taka zmiana? Przecież to potężne zaklęcie...- mruczała coś pod nosem sama do siebie. Skierowałem swój wzrok na Łowcę. Jego macka była wyrwana, a ciało przebite nią jak włócznią leżało w kałuży smoły. Wstałem i na chwiejących się łapach podszedłem do Taravii.
- Chodźmy szukać Serafiny...
- Nie możemy! Po takim czymś jesteś za słaby. Ja z resztą... Też... Jestem.
- Hej heeej...- jakiś głos... taki ponury, jakby ten ktoś miał zaraz zkonać. Ach, co ja, bzika dostaję?
Udałem, że nie zwracałem uwagi na te odgłosy. Wlepiłem swój wzrok w ścieżkę, po której idę. Schowałem kartkę do kieszeni, a chwilę później poczułem na sobie czyiś ciężar.
- Kim jesteś i co robisz na naszych terenach!?- wykrzyknęła damskim głosem tajemnicza istota.
- Decimate! Decimate z WSO! S-Serafina mnie tu przyjęła! A teraz muszę grać w jakąś grę, żeby ją znaleźć!- odpowiedziałem z bólem i łzami w oczach. Napastniczka trzymała moją prawą rękę w pysku, a nacisk się zwiększał.
- Jesteś człowiekiem!- warknęła, nadal nie puszczając mojej ręki. Mówiła trochę niewyraźnie.
- Heloooł, dziewczyno, bo ja mogę nim być!- fuknąłem, a zaskoczona wilczyca zeszła ze mnie, puszczając dłoń. Szlag by ją, teraz krew mi leci. Ten demon, czy co to tam może mnie wyczuć.
- Ale skąd wiesz o zaginięciu Serafiny?- spytała.
- To częściowo moja sprawka.- na moją twarz wdarł się niepewny uśmieszek. Prawą rękę położyłem na tylnej części szyi. Choleraa, to ta boląca!
- Zatłukę Cię, jeżeli jej nie znajdziemy!- syknęła.- Jeśli w tej chwili nie powiesz gdzie ona jestehtth...- zatkałem jej pysk. Zmieniłem się w swoją naturalną postać, a kartka bezwładnie opadła na ziemię. Bo skąd u wilka mają się wziąć kieszenie!? Ale dobra... Zacząłem nasłuchiwać. Drzewa poczęły się kołysać, a wiatr przenosił jakieś krzaczki i liście z jednego kąta w drugi. Było za cicho...
- Em... Ae...- nie znałem jej imienia. Wadera zdjęła moją łapę ze swojego pyska i odpowiedziała:
- Taravia.- uprzedziła me pytanie.
- Dobra, to ty się zamknij... Słyszysz to?- powiedziałem szeptem. Oburzona wykrzyknęła:
- NIE, NIE SŁYSZĘ NIC! I NIE MÓW TAK DO MNIE... Co jest!?- przerwała.
- Co?- począłem się rozglądać. Niczego nie zauważyłem.
- No tamto coś!- pokazała łapą na mnie.
- Ha ha, śmieszne. Uśmiałem się.- burknąłem. Ta trzepnęła mnie w pysk i odwróciła łeb w drugą stronę.
- TO!- centralnie za mną stał ten wilk. Ten sam, który miał markerem namalowane usta. Tylko tym razem wokół niego była dziwna aura... Śmierci.
- Witaj graczu.- jego głos był taki sam, jak tamten, który mnie wcześniej wołał. Przeraziłem się lekko, lecz tego nie pokazałem.
- Masz może ochotę na krótki sen?- jego pytanie mnie zaskoczyło.
- Krótki, o co chooo...!- Taravia nie dokończyła, ponieważ stwór owinął swoją mackę na jej łapie i podniósł ją gwałtownie w górę. Miotała się, lecz to nie dawało rzadnego efektu.
- Taravia!- wrzasnąłem, widząc, że ten oblepia ją czymś czarnym... Nagle przestała się ruszać.
- Co żeś z nią zrobił! I z Serafią też!- warknąłem zdenerwowany, pokazując kły. Potwór odstawił zaklejoną Taravię w inne miejsce.
- Możesz mi mówić Łowczy.- rzucił, w ogóle nie zwracając uwagi na moje krzyki. Pewnie teraz by się uśmiechnął szyderczo, marszcząc czoło.
- Krótki sen dla urody tej pięknej pani.- powiedział spokojnym tonem.- Wiesz, nie mam zamiaru czekać, aż dojdziesz do nagrody. Zagramy w coś innego. Stawką, jest twoje życie oraz nagroda.
- Serafina?- zdziwiony popatrzyłem się w niebo, bowiem pokazało się tam oblicze Serafiny.
- A Taravia?- dodałem, pokazując na nią.
- Będzie bonusem.- sekundę później skoczył na mnie i przygwoździł mnie do ziemi. Na niebie nadal widniała Serafina, patrzyła się w coś przestraszona. Jedna z macek łowczego zaczęła się "ostrzyć". Jej koniec zrobił się wąski i szpiczasty. Wiedziałem, co chce zrobić. Poczułem się taki... Słaby. Nie mogłem się ruszyć.
- Ty draniu, miałeś nie używać magii!- Serafia przemówiła do tamtego stwora z nieba.
- Ach, to wcale nie magia, złociutka.- odpowiedział jej. Jeju, jak on potrafi mówić, skoro nie posiada twarzy!?- On tylko się boi, a to dodaje mi energii i mocy.- macka gwałtownie runęła w dół, przebijając mi łapę. Syknąłem z bólu. Dlaczego. Nie. Mogę. Się. Ruszyć!
- Co by teraz... Może brzuszek?- mruknął dziwnym tonem. No nie wierzę, wbił mi to obrzydlistwo do brzucha! Ale... jakoś nie czułem, że miałem paść.
- Dlaczego nie zdychasz?- mruknął z udawanym smutkiem w głosie.- To może... GŁÓWKA!- wykrzyknął rozwścieczony, a macka po chwili znalazła się w moim łbie. Nadal nie czułem, że mam zaraz zginąć... Chociaż czułem, że powoli ucieka ze mnie energia życiowa. Przymknąłem oczy.
- No, teraz giń... Ale dlaczego nie od razu tak mogłeś zrobić!?- kopnął mnie mocno. Usłyszałem... Bojowy wrzask? Tak... Podniosłem powieki. To Taravia! Udało jej się jakoś wyjść z tego kokonu, czy czegoś tam! Rzuciła się na nic nie spodziewającego się Łowcę. Chciałem jej pomóc... I widząc, że ona również padła na ziemię, i stwór chce zrobić jej to samo co mnie...
Wściekłem się. Moje oczy zapłonęły... Futro stało się ciemne. Poczułem się silniejszy.
Obudziłem się jakieś czas później. Taravia leżała pod drzewem, dyszała ciężko. Patrzyła się w moją stronę z przerażeniem.
- Jak ty to...?- spytała zdezorientowana.- Tutaj moce nie działają... Próbowałam i... Taka zmiana? Przecież to potężne zaklęcie...- mruczała coś pod nosem sama do siebie. Skierowałem swój wzrok na Łowcę. Jego macka była wyrwana, a ciało przebite nią jak włócznią leżało w kałuży smoły. Wstałem i na chwiejących się łapach podszedłem do Taravii.
- Chodźmy szukać Serafiny...
- Nie możemy! Po takim czymś jesteś za słaby. Ja z resztą... Też... Jestem.
Serafina? Jak tam życie?