- Nie przesadzaj. - bąknęłam, ale przesłałam mu lekki uśmiech. - Bądź sobie jaki chcesz, i tak nigdy nie będę Cię trawić.
Szturchnęłam go żartobliwie, żeby nie wziął tego do siebie. Zaśmiał się.
Zaczęłam się rozglądać, rozkoszując się ciszą przerywaną trzepotem skrzydeł. Wokół pełno było motyli - jedne mikroskopijne, inne wielkie jak mój łeb. Od szarych do kolorowych, wszystkie piękne. Zero otworzył pysk, najwyraźniej z zamiarem powiedzenia czegoś. Nie odwróciłam się nawet, lecz łapą dałam znak, aby się przymknął. Podszedł do mnie i ukradkiem się mi przyglądał.
- A teraz patrz uważnie. - szepnął, a ja spojrzałam na niego ze zdziwieniem.
O co mu chodzi?
Basior stanął na tylnych łapach i z impetem uderzył przednimi w ziemię. Na początku kompletnie go nie zrozumiałam, lecz po chwili w powietrzu zagrzmiał szum skrzydeł. Zmrużyłam oczy i odruchowo zniżyłam się na łapach. Motyle wzbiły się w powietrze energicznie machając skrzydłami. Wytworzyły wrażenie wiru, a my staliśmy w samym jego środku, rozglądając się. Otworzyłam pysk z zaskoczenia, fascynacji i zachwytu. Motylów była cała masa. Setki, tysiące, a może i miliony? Wydawać by się mogło, że ich lot nie ma końca.
- Piękne. - wyszeptałam, bo tylko na to mogłam się zdobyć.
Zero skinął łbem i spojrzał na mnie, a ja odwróciłam łeb w jego kierunku.
Nasze spojrzenia spotkały się, a na mój pysk wpłynął rumieniec.
Zero? xD