8 kwietnia 2018

Od Carfida CD Tery

Wspiąłem się na grube, zielonkawe pnącze oplatające spory głaz. Było to idealnie miejsce do wspinaczki, szczególnie podczas ucieczki przed kimś lub przed czymś. Odwróciłem się do stojącej na ziemi Tery, patrząc na jej drobne, trzęsące się ciałko. Skinąłem lekko łebkiem, na znak, że może zaczynać wspinaczkę. Ta wzięła głęboki oddech, a jej drżące ze strachu łapy oparły się na grubych gałęziach. Powoli dążyła w moją stronę, co chwilę zerkając w dół.
W tej samej chwili, na wysokości około 4 metrów, ciało wadery zesztywniało, a ona jak pacynka zaczęła spadać na dół. Zamarłem.
Pod nami znajdowała się ciemna dziura obrośnięta chwastami. Najgorsze było to, że w momencie spadania Tery coś z ogromnym rykiem poruszyło się w gęstych chaszczach. Moje oczy dostrzegły już tylko leżącą na ziemi samicę, której ciało stało się zupełnie bezwładne. Jak najszybciej zjechałem po roślinach w dół, lądując zaraz obok Tery.
- Tera - ostrożnie dotknąłem jej pyszczka, naiwnie wierząc, że może jest jeszcze przytomna. Powieki zasłoniły jej oczy, a ciało odmówiło posłuszeństwa. Podniosłem waderę z zimnej ziemi i położyłem ją na moim grzbiecie, tak, by jej sylwetka mogła swobodnie na nim leżeć.
Starałem się wykonywać ciche, niezauważalne kroki, by czyhające w pobliżu monstrum mnie nie dostrzegło. Od pnączy dzieliły mnie zaledwie metry, kiedy poczułem cuchnący odór gnijącego mięsa. Z obrzydzeniem popatrzyłem pod łapy, by zobaczyć przedmiot, z którego wydobywa się ten nieszczęsny smród.
- Super - mruknąłem, strzepując z pazurów resztki niedojedzonego, rozkładającego się wilka. Mój umysł zaczął błądzić po scenach, kiedy nasze ciała giną chrupane w paszczy potwora.
Głośny ryk spowodował, że moje ciało zamarło w bezruchu. Ziemia zatrzęsła się pod moimi łapami, zwiększając częstotliwość wstrząsów. Przerażony, odwróciłem się w przeciwną stronę, by spotkać się z potężnym przeciwnikiem.
Jego małe, żółte oczy wpatrywały się we mnie i leżącą na grzbiecie Tere. Ogromna paszcza dumnie szczerzyła zakrwawione, długie kły. Ten potwór to ewidentna ofiara mutacji lwa, rysia i skorpiona. Długi ogon wyglądem przypominał trujący odwłok skorpiona, a ogromne, umięśnione łapy dumnie kroczyły po ziemi. Potwór znowu otworzył paszczę, a dolatujący z niej smród podrażnił mój nos.


Ostre jak brzytwa pazury wbił w ziemię, a jego ciało przygotowywało się do potężnego skoku na ofiary. Doskonale wiedziałem, że tymi ofiarami jesteśmy my. Ciężki cielsko wylądowało obok nas, kiedy zrobiłem szybki unik. Nie mogę z nim walczyć, nie dam rady go zabić żądną z mocy. Przez parę minut robiłem szybki uniki, o mało nie upuszczając Tery.
Po chwili przyszedł mi do głowy ryzykowny, niesprawdzony na tak wielkich monstrach pomysł. Siłą go nie powstrzymam, nie ma najmniejszych szans. Lecz hipnotyzującym wzrokiem już tak, przynajmniej tak myślę.
Nie byłem pewny, czy to zadziała, lecz innego sposobu nie ma.
Wbiłem pazury w ziemię, by moje ciało było stabilne. Rozpędzony koto-skorpion ruszył w moją stronę. Wytężyłem wzrok, wpatrując się mocno w jego ślepia. Ogromne cielsko z dużą prędkością leciało w moją stronę. Jeżeli to nie zadziała, to jesteśmy martwi.
Potwór zatrzymał się centymetr od mojego nosa. Wstrzymałem oddech, nie mogąc spuścić z niego wzroku.
Poczułem delikatny ruch na grzbiecie, który wskazywał na to, że Tera odzyskała przytomność.
- Spokojnie Tera - szepnąłem, obserwując oczy monstra.
- Siad - odparłem, karcąc stworzenie wzrokiem. Ten posłusznie usiadł, zupełnie poddany mojej kontroli.
Podniosłem leżącą obok gałąź i rzuciłem daleko w głąb chaszczy.
- Aport! - zawołałem, a stwór pośpiesznie obrócił się i pobiegł przed siebie.
- Teraz - lekko szturchnąłem Tere, by dać jej do zrozumienia, że to jest dobry moment na ucieczkę. Widziałem, że jej ciało znów zaczęło się straszliwie trząść, a strach sparaliżował jej język.
Natychmiast objąłem ją i ostrożnie położyłem na grzbiecie.
- Trzymaj się - wadera objęła mocno mój kark, a łapami brzuch.
Już po paru minutach znajdowaliśmy się na szczycie.
- Uf - westchnąłem, kiedy cała sytuacja już minęła, czując, jak uścisk karku się luzuje, a wadera dotyka łapami podłoża.

Tera? :3

Większość obrazków i zdjęć umieszczonych na blogu nie jest naszego autorstwa.

Proszę o nie kopiowanie treści z bloga w celach własnych bez wiedzy administratorki.

Szablon wykonała Fragonia dla bloga
Sisters of The Template