- Nishan - odparł po chwili mężczyzna. - Możesz zwać mnie Nishanem.
Kiwnęłam głową. Chłód nadal mi doskwierał.
- To... rzadkie imię - skomentowałam dość głupio. Nie myślałam nad tym, co mówię. Skupiałam się wyłącznie na zasłanianiu ciała przez wzrokiem mężczyzny.
- A jak ciebie zwą, Dziecię Nocy? - spytał z zaciekawieniem Nishan.
- Asha. - Kichnęłam cicho, próbując nie szczękać zębami. - Lecz to nie jest imię, które nadała mi Matka. szczerze mówiąc, nawet nie pamiętam miana, które nadał mi Noc. Byłam młoda, nie zwracałam uwagi na podobne słowa.
Nishan uśmiechnął się, lecz w w jego twarzy nie doszukałam się wyrazu pobłażania. Był to zwykły, miły, szczery uśmiech.
- Nadal jesteś młoda, Asho. Lecz w jednym masz rację - słowa, które często są przysięgami nie mają większego znaczenia. W końcu przysięgi to słowa, a słowa to wiatr. Tylko czyny są namacalnymi świadectwami naszego istnienia.
Znów kiwnęłam głową. Ulotność słów była kolejnym fundamentem nauk, które przekazywała swym dzieciom Noc. Ponownie kichnęłam.
- Jeśli nie chcesz przemieniać się z powrotem w wilka, lepiej znajdźmy jakieś ubrania - zauważył Nishan. - za chwilę całkiem zamarzniesz.
Prychnęłam.
- Gdzie niby w takiej dziczy chcesz znaleźć ubrania? Ludzie mieszkają wiele mil stąd.
Nishan tylko wstał, podszedł do mnie i wyciągnął w moją stronę dłoń. Nieśmiało zdjęłam jedną z rąk, osłaniającą piersi i podałam mu ją. Mężczyzna pomógł mi wstać, wciąż uparcie nieskrepowany swoją i moja nagością. Zaczerwieniłam się, lecz na szczęście nie utkwił wzroku tam, gdzie nie powinien.
- Chodź - powiedział tylko, puszczając mą dłoń. Odetchnęłam z ulgą. Tak naprawdę nie wiedziałam, jakie ma zamiary... choć z drugiej strony, jeśli chciałby zrobić mi krzywdę, już dawno by mi ją wyrządził, prawda?
Ruszyliśmy przez gęsty las pokryty puchem. Niedługo potem Nishan przystanął.
- Czujesz to? Padlina.
Padlina? No dzięki. jeśli zamierza mnie odziać w futro kilkudniowego lisa, to już chyba wolę marznąć i przysłaniać się liśćmi lub biegać po lesie naga jak w dzień narodzin. Choć obie możliwości są dość krępujące.
- Jest. Niedawno skonał. - Nishan podszedł do truchła starego jenota. - Jest jeszcze ciepły.
Chwycił łapę zwierzęcia i złamał ją z trzaskiem. Kiedyś zapewne bym się wzdrygnęła, lecz lata w wilczym ciele oduczyły mnie podobnych zachowań. Były potrzebne do przetrwania.
Nishan wyjął złamany, ostry piszczel w miejscu otwartego złamania i zaczął oskórowywać zwierzę. Smród był okropny. Odwróciłam twarz, nie chciałam patrzeć na obdzieranie ze skóry.
***
Niedługo potem Nishan wywiesił poły futra na konarach i podszedł do mnie. Wyciągnął w moja stronę ramię, spoglądając pytająco. Kiwnęłam głową, pozwalając mu otoczyć się ciepłym ramieniem. Wtuliłam twarz w jego ciepłą klatkę piersiową. Wiem, że nie powinnam być tak blisko kompletnie nieznajomego mężczyzny i to w dodatku całkiem naga.
Nishan prychnął z rozbawieniem.
- Uważam, że to nie jest zachowanie godne damy.
Uniosłam głowę i zerknęłam mu w oczy, usiłując przeszyć go spojrzeniem moich zielonych oczu.
- Nie jestem damą. Jestem wilkiem.
Uwolniłam się z jego uścisku i wstałam. Natychmiast poczułam spojrzenie na plecach. Nie mogę się przyzwyczaić do chodzenia nago.
Odwróciłam się nagle i przyłapałam go na spojrzeniu w niewłaściwe miejsce. Zmrużyłam oczy.
- Czy gapisz się na mój tyłek, Nishanie od Nocnej Matki? - spytałam zimnym jak stal głosem.
Nishan wybuchnął śmiechem.
- To ci dopiero nieśmiała dziewica! A mówiłaś, że nie jesteś damą, lecz wilkiem.
- Ależ jestem wilkiem, zbereźniku. Nie poczułeś jeszcze na swej skórze muśnięcia mych pazurów.
- Ha! Chyba jednak wolałem cię w milczącej, wilczej postaci. Nie strzępiłaś wtedy języka bezpodstawnymi groźbami.
To mnie nieco rozjuszyło.
- Bezpodstawne groźby, tak? Nie myśl, że jestem jakąś tam panienką, która została omyłkowo wybrana przez Matkę. Teraz siedź cicho, bo inaczej zmienię postać i wydrapię ci te twoje śliczne, czarne oczęta pazurami.
- Uważasz, że mam śliczne oczęta? - zapytał setnie ubawiony Nishan. Naprawdę lubił się sprzeczać. I był strasznie denerwujący. Lecz tym pytaniem zamknął mi usta.
- Tu cie mam, wilczyco! Zakochałaś się we mnie po uszy.
Prychnęłam, po czym splunęłam na śnieg.
- Przepraszam bardzo, ale to nie ja gapiłam się na twój tyłek.
Nishan także prychnął.
- Chyba nie zabronisz mi odczuwać normalnych, męskich i wilczych instynktów, prawda?
- Wpadłeś! - krzyknęłam. Lecz jednocześnie usłyszałam czyjeś kroki za plecami.
Odwróciłam się błyskawicznie.
Ciąg dalszy wkrótce.