11 września 2015

Od Ashy - cz. II

Patrzyłam z powątpiewaniem na nagiego mężczyznę. Tak bardzo zapragnęłam znów stać się człowiekiem... Młodą dziewczyną z całym życiem przed sobą, zwinnymi, chudymi nogami, przykrótkimi, splatanymi włosami. Od zawsze nienawidziłam swego wilczego wcielenia, jednak teraz jeszcze bardziej zapragnęłam je porzucić. Spojrzałam z nadzieją na mężczyznę. Ten ukucnął i zerknął przyjaźnie. Powinnam być nieufna, dzika, nie dać się omamić uśmiechowi i urodzie nieznajomego. Mimo to zamknęłam ślepia i spróbowałam zebrać się w sobie. Instynkt podpowiadał mi, że własnie to mam uczynić. Odciąć się od świata. 
Przestałam patrzeć, słyszeć, czuć. Nie odczuwałam już obecności i spojrzenia mężczyzny. 
Nagle poczułam strach. Obezwładniający, duszący, paraliżujący.
Ale nie mogłam się bać. Strach zabija duszę. Strach to mała śmierć, a wielkie unicestwienie.
Niechaj przejdzie po mnie i przeze mnie.
A kiedy przeszedł, zwróciłam oko swej jaźni na jego drogę. Tam, gdzie przeszedł strach, nie ma nic.
Jestem tylko ja.
Nagle wzięłam głęboki oddech, wręcz duszący.
Otworzyłam oczy. Znowu zaczęłam słyszeć i czuć. 
Leżałam na miękkiej, pokrytej mokrym śniegiem. Moja skórę owiewał zimny, północny wiatr. Czemu było mi tak zimno, skoro zima była moim żywiołem? Skoro byłam pokryta grubym, czarnym futrem?
Ale zaraz... przeniosłam mój zamglony wzrok z nieba na dół, by spojrzeć na swoje ciało. Nie leżałam na boku, tylko na plecach. Spojrzałam na swoje ciało, a moim oczom ukazała się biała, delikatna skóra i dwie średniej wielkości piersi sterczące poniżej mojego obojczyka. Do moich kończyn powoli wracało życie. Poczułam moje dwie, chude ręce i długie nogi. Poruszyłam delikatnie dłonią i pogładziłam się nią po skórze. Była cała pokryta gęsią skórką, a gdzieniegdzie również bliznami i małymi rankami. To moje ciało, uświadomiłam sobie. Było tak obce i jednocześnie tak znajome. Nie było to ciało dziewczyny, która zapuściła się zbyt daleko nocą w las. To ciało kobiety, która przeszła wiele trudów, poczuła smak krwi i miękkiego ludzkiego mięsa. 
Zdołałam się podnieść, choćby do prostego siadu. Nadal nie mogłam się nadziwić. Jakim cudem mi się to udało? Jak wróciłam do ludzkiej postaci?
- Przestałaś się bać - usłyszałam znienacka niski, męski głos.
Drgnęłam jak oparzona. Nie zdałam sobie sprawy, że wypowiedziałam te pytania na głos. Zerknęłam w stronę, z której dochodził głos. W odległości może dwóch sążni siedział ten sam mężczyzna, który wcześniej kąpał się w rzece. Mrugnęłam kilka razy. Śnieg nadal nie przestawał padać.
- To wystarczy? - odezwałam się  ledwie o ton głośniej od szeptu, niepewna swojego głosu. - Wystarczy przestać się bać?
Mężczyzna wstał. Jego nagość przypomniała mi o moim wyglądzie i pospiesznie zasłoniłam piersi dłońmi i skrzyżowałam nogi. Uśmiechnął się z lekkim pobłażaniem. Był może dwie zimy starszy ode mnie. 
- Strach zabija duszę. Strach to mała śmierć, a wielkie unicestwienie. - Słyszałam już kiedyś te słowa. Były one częścią litanii przeciw strachowi, której Dzieci Nocy uczyły się na początku swej podróży. - Strach jest jedyną przeszkodą. Teraz wiesz, młoda wilczyco, że jeśli pokonasz strach, nic nie stanie ci na drodze. 
Wpiłam w niego spojrzenie moich zielonych oczu. czemu Matka mi tego nie powiedziała? Gdybym nie spotkała tego mężczyzny, pewnie już na zawsze pozostałabym w wilczym ciele.
- Zdradzisz mi swe imię, Dziecię Nocy? - odezwał się mężczyzna.
- Tylko pod warunkiem, że najpierw zdradzisz swoje - odparłam już pewniejszym tonem.
Mężczyzna znów uśmiechnął się z lekkim pobłażaniem.


Ciąg dalszy wkrótce.

Większość obrazków i zdjęć umieszczonych na blogu nie jest naszego autorstwa.

Proszę o nie kopiowanie treści z bloga w celach własnych bez wiedzy administratorki.

Szablon wykonała Fragonia dla bloga
Sisters of The Template