5 września 2016

Od Nathing do Taravii

,,Nie ma śmierci za każdym kątem" nuciłam, przedzierając się przez las. W tym miejscu było ciemno i cicho, a krzaki co chwila wczepiały się w futro. Nikt raczej tędy nie chodził, na moje szczęście.
Dotarłam do niewielkiej, mrocznej polanki poprzecinanej nielicznymi smugami światła z małym kamieniem w najdalszym zakamarku. Podeszłam do niego i dotknęłam go łapą. Ułamek skały zalśnił w niewidocznych dotąd miejscach, gdzie był przekładany innym, jasnoszaro półprzezroczystym minerałem, jak w ozdobach koło dawnych świętych dla wielu kultów miejsc. Cofnęłam się o kilka kroków i przyjrzałam się dziwnemu głazowi.
- Jesteś - szepnęłam cicho. Z resztą kto miałby go stąd wziąć?
W koronach drzew buszował północny wiatr, który bardziej wyczuwałam niż czułam. Poza tym dookoła panowała kompletna cisza, a wśród drzew czuło się zaduch. Jeżeli nie zmierzam się ugotować powinnam szybko załatwić to, po co przyszłam.
- Pokarz mi, co robiłeś - powiedziałam.
Przez długą chwilę nic się nie wydarzyło. Zaczęłam zastanawiać się, czy nie oceniłam źle możliwości głazu. W końcu jednak jeden płaski kamień za nim zapalił się na kolor podobny do dziwnego kruszcu. Po kolei zaczynały świecić następne. Ruszyłam we wskazanym kierunku ostrożnie stąpając po znakach. Były zimne, co uznałam za przyjemną odmianę przy upale w puszczy. Ścieżka miejscami była przysłonięta krzakami i ledwo widoczna, odnajdywałem ją jedynie dzięki temu, iż emanował od niej srebrzysty blask. Droga dochodziła do krańcu lasu i kończyła się tuż przed łąką. Ostatnia wskazówka była ciepła. Wbrew pozorom dokładnie wiedziałam, o co chodziło magicznemu przedmiotowi.
- Wrócę później - oznajmiłam na głos. Na pewno mnie słyszał - Wezmę to - dodałam, podnosząc gorącą, owalną płytkę bez użycia mocy - Jako obietnicę.
Po czym obróciłam się i ruszyłam w drogę powrotną. Kamienie gasły za mną bezszelestnie.
Dotarłam do jaskini i chociaż było dopiero południe zapadłym w sen. Obudził mnie dopiero ciepły, należący do wadery głos, który szepnął:
- Nathing, śpisz?
Znałam go. Niechętnie otworzyłam oczy. Przede mną stała alfa watahy, we własnej osobie.

Taravia?

Większość obrazków i zdjęć umieszczonych na blogu nie jest naszego autorstwa.

Proszę o nie kopiowanie treści z bloga w celach własnych bez wiedzy administratorki.

Szablon wykonała Fragonia dla bloga
Sisters of The Template