-Nie myśl nawet o tym As. Dobrze wiesz, że rodzice by cię wygnali, albo najlepiej zabili. Nie próbuj nawet. - Fuknął November (Jak nie wiesz o kogo chodzi zajrzyj do postaci ;D) .
- Ta, ale przecież zawsze można cofnąć czas. - Ponownie na moim pysku zawitał szyderczy uśmiech.
- Masz rację, jednak mam co do tego pewne obawy. - Skrzywił się Sweet. - Nie umiesz jeszcze używać swoich mocy, więc jeśli coś pójdzie źle możesz wszystko spie***yć i ... I chyba będzie koniec.
- Dobra, wygrałeś. A teraz chodź, umówiłem się z mamą na obchód . - Powiedziałem i wstałem. Powoli skierowaliśmy się w stronę zatoki błękitnych mgieł. Odprowadziłem Sweet'a do jego jaskini na zboczu góry i przeteleportowałem się do centrum watahy. Natknąłem się przypadkowo na tatę, który jak zwykle wyprawił mi kazanie na temat ostrożności.
- Słuchaj synu, przyszły następca tronu musi na siebie uważać. Nie wyobrażam sobie, aby coś się tobie stało. Wiesz gdzie jest Raiden? Nie mogę go znaleźć. - Powiedział mój ojciec.
-Nie wiem. - Warknąłem i przemknąłem się pod jego łapami. W końcu zobaczyłem mamę na głazie, skąd widać tereny i pobiegłem tam.
- Cześć mamo. Jestem na czas. - Powiedziałem wtulając się w jej miękkie futro.
- To dobrze. Dziś pójdzie z nami Loedia. Wiesz, przyszła następczyni tronu także musi coś umieć. - Stwierdziła mama.
Jak tylko dorośnie i przejmie watahę, zniszczę ją i ja będę władcą... ~ Zagłębiłem się w swoich myślach.
- Tak tak masz rację mamo. - Przytaknąłem niechętnie. Mama uśmiechnęła się szczęśliwie, i spojrzała na ciemny las. Co chwilę widać było jakieś czerwone przebłyski więc mamę to zainteresowało.
- Co to może być? - Zapytałem nastawiając uszy. Zaraz poczułem silny nacisk na swoje plecy i chwytanie za moje nogi, więc już wiedziałem że to tata. Obróciłem się , zrobiłem beczkę w powietrzu i trafiłem na jego plecy. Chwyciłem się mocno zębami jego ucha i mruknąłem :
- Starzejesz się.
- Nie mów tak o tacie Asacrifice! - Fuknęła Loedia która właśnie pojawiła się na miejscu.
Loedia? :> Powrót! Jej :3
Jak tylko dorośnie i przejmie watahę, zniszczę ją i ja będę władcą... ~ Zagłębiłem się w swoich myślach.
- Tak tak masz rację mamo. - Przytaknąłem niechętnie. Mama uśmiechnęła się szczęśliwie, i spojrzała na ciemny las. Co chwilę widać było jakieś czerwone przebłyski więc mamę to zainteresowało.
- Co to może być? - Zapytałem nastawiając uszy. Zaraz poczułem silny nacisk na swoje plecy i chwytanie za moje nogi, więc już wiedziałem że to tata. Obróciłem się , zrobiłem beczkę w powietrzu i trafiłem na jego plecy. Chwyciłem się mocno zębami jego ucha i mruknąłem :
- Starzejesz się.
- Nie mów tak o tacie Asacrifice! - Fuknęła Loedia która właśnie pojawiła się na miejscu.
Loedia? :> Powrót! Jej :3